A oto dośc zabawna historia:
W obecnym czasie, gdy już dość ciepło na dworze, dziewuchy są wypuszczqne rano i wieczorem na balkon. Łażą tam sobie w najlepsze, kopią w doniczkach, czasem coś sobie podgryzą i nikt na nie nie krzyczy - raj. Wczoraj także je wypuściłam i zajęłam się sprzątaniem klatki.
Zaznaczyć należy, że mój balkon ma ściany niepomalowane, chropowate, wyłożone kamyczkami. W jednym rogy stoi duża donica z winobluszczem, który wije się ładnie po ścianach, a nawet już zaczyna atakować sufit.
Klatka została wysprzątana. Wchodzę na balkon, aby zabrać małe. Nessa jak zwykle przybiegła do mnie od razu, Yavę wołam, ale nigdzie jej nie widzę, ani w doniczkach, ani za wielką donicą. Zabrałam Nessę i schowałam do klatki, bo się już całkiem zniecierpliwiła. Zdenerwowana na spokojnie przeszukuję balkon, ale Yavy nigdzie nie ma! Nie mogła wypaśc, balkon jest częściowo zabudowany. Nagle słyszę szelest. Spoglądam w górę i nie wierzę własnym oczom. Widzę jak nad oknem balkonowym zwisa tyłek moej panienki wyłaniający się wśród liści! :twisted: Szybko pobiegłam po taboret i zabrałam ją. Oczywiście piszczała, sprzeciwiając się zakończeniu takiej świetnej zabawy
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
I co mam teraz robić? Już ich na balkonie samych nie zostawie. Jakby poszła w inną stronę, to jeszcze by wypaść mogła! A swoją drogą, to jak ona tam wlazła :drap: Zaden z moich szczurkow jeszcze takiego wyczynu nie dokonał!