Viss, :przytul: trzymaj się jakoś
Ten temat jest mi jakos dziwnie bliski. Przeczytałam go dopiero teraz, ale cały, od deski do deski. Wreszcie mam pewnośc co się stało mojej Asfie - zapalenie mózgu. Piasecki mówił coś o pierwotniakach w mózgu, ale nigdy nie nazwał tego w ten sposob. Tylko moje biedactwo pomimo zastrzyków i kuracji Neotropilem, nie wyszło z tego
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Wcześniejsze przeziebienie, biegunka, a potem pchły... I pomysleć, że taką zabrałam ją ze sklepu :zlosc:
Viss wierzę, że dobrze będzie i trzymam kciuki.
A co do usypiania - Asfa była chora, ale umarła włsną, niewymuszoną śmiercią. Na poczatku Piasecki wyjaśnił mi, że nie wiadomo, czy z tego wyjdzie i gdy zacznie się pogarszac, gdy nie będzie w stanie sama jeśc - trzeba będzie podjąć tę decyzję. Pamietam, jak jej stan powoli sie pogarszał, jak potem nagle pojawiły się te pchły, zobaczyłam je i po prostu się poddałam (tym bardziej, że nie wiedziałam, że to pchły są, a Asfa miała na grzbiecie strup od podawania antybiotyków. Byłam pewna, że to jakieś larwy muchy, które zżerają ją na żywca). Zabrałam ją i poszłam do Piaseckiego. Wtedy mnie zaskoczył. Zaczełam bąkać, że jej się pogarsza, że jest coraz gorzej i jeszcze te pchły i że chyba trzeba jej oszczędzić cierpień. Spojrzał tak na mnie dziwnie i po chwili zapytał, czy je i czy jest w miare aktywna, gdy potwierdziłam, stwierdził, że jeszcze trochę powalczymy. Walka przedłuzyła jej zycie o 2, może 3 tygodnie. Nie wiem, czy to miało sens. teraz wydaje mi się, że nie. Dlaczego to piszę? Otóż uważam, że naprawdę dobry weterynarz mowi o usypianiu dopiero wtedy, gdy już nie ma nadziei, gdy już naprawdę nic nie pomoże. Im nie chodzi przecież o szybkie załatwienie sprawy i - nastepny pacjent, proszę.