Dawno tutaj nie pisałam, znowu sporo zmieniło sie w moim stadku ale temat ciągle ten sam :-(
18 grudnia moje stadko miało się liczebnie powiększyć. Od dawna czekalismy na Esti i jej Lilusię. Esti miała poznać moje ogoniaste, w tym Boryska, który zwoim zachowaniem tak bardzo przypominał jkej kochanego Elmusia. Niestety moje kochane słoneczko odeszło w nocy z 17 na 18 grudnia. Nie wiemy co sie stało. Gdyby nie to, że miałam w nocy zajęcia i nie spałam byłaby to kolejna śmierć we śnie. Borysek był poza klatka, trochę spacerował, później poszedł do swojego ulubionego kącika i tam spał. Około pólnocy wyszedł a w zasadzie wyczołgał się, ciągnął za soba tylną łapkę słabo oddychał. Dzwoniłam do jedynej lecznicy, która ma u nas być całodobowa ale za cholere nikt nie odbierał. Teraz wiem, że trzeba jechać tam w ciemno i jak ma się szczęście to ktoś jest. ale wtedy nie wiedziałam

Później było juz tylko gorzej, po dwóch godzinach odszedł, zasnął. Moje słoneczko, moja kochana "pierdołka" juz nie zaczepia mnie, nie prowokuje do zabawy, nie przytula się. Kolejne przedwczesne, niestrawiedliwe odejście

.
Z Szarusiem ten nie jest najlepiej, krótko przed odejściem Boryni rozchorował się na zapalenie płuc, jego stan był krytyczny, juz nic nie jadł i nie pił ale udało się go jakoś z tego wyciągnąć. Niestety nie wrócił do zdrowia, jego serce jest w ciężkim stanie, ma problemy z oddychaniem, męczy się a na dodatek ataki padaczki wzmogły sie. Jest na lekach przeciwpadaczkowych, wspomagających pracę serca (Vetmedin) i juz po raz drugi w krótkim odstępie czasu dostaje antybiotyki. Poza tym coraz częściej muszę mu podawać furosemid, bo woda zaczyna zbierać się w płucach

. Oczywiście żeby go wzmocnić daję mu nutri drinki, nabardziej lubi czekoladowy. Obecnie dla Szarusia każdy dzień to wygrana, tym bardziej, że wiek też swoje robi, bo chłopak ma jakieś 2 lata - dostałam go w lutym 2004r, miał wtedy ok. 7 tygodni. Szarek jest bardzo dzielny, nadal chodzi na spacerki, chociaż musi dużo odpoczywać, wcina prawie wszystkie leki (no oprócz Vetmedin, tutaj muszę sporo się namęczyć żeby zjadł wraz z danonkiem).
Żeby było mało to w Nowy Rok wieczorem Lati miała wypadek i straciła część ogonka. Do tej pory nie wiemy jak to sie stało. Mała biegała z Lulu i Liloo w sypialni , gdy usłyszałam pisk, pobiegałm tam ale zobaczyłam, jak dziewczynki rozbiegają się, po chwili zobaczyliśmy, ze Lati biega z krwawiacym ogonkiem, Zaraz ją złapałam, niestety okazało się, ze na części ogonka ma zdarta skórę. W pokoju w którym były praktycznie nie ma miejsca, gdzie mogłaby uszkodzic ogonek ale jak wiadomo nasze ogoniaste są bardzo pomysłowe, tym bardziej moja wszędobylska Lati. Jedyne w tym wszystkim dobre, to to, ze udało mi sie znaleźć czynną w Nowy Rok lecznicę, co znacznie ograniczyło jej cierpienie. Niestety Lati straciła ok 4 cm z ogonka. Teraz przebywa w osobnej klatce, będzie tam jeszcze 2-3 dni, abym była pewna, że jak szwy zostana rozgryzione to rana nie rozejdzie się. Łobuzica jak tylko poczuła się lepiej to od razu zainteresowała się szwami, zaczęła je podgryzac i wylizywac, co w efekcie spowodowało, ze ogonek zaczął ją mocniej boleć. Żeby nie wdała się infekcja dostała osłonowo antybiotyk - teraz juz jest dobrze, biega na spacerkach - na razie sama, przestały ją też interesować szwy.
Problem mam tez z Demisią. Od pewnego czasu świszcze we śnie. Badania osłuchowe nic nie wykazały. Obawiam się, że u niej, tak jak kiedyś u Misia powoli rozwija się choroba serduszka. Mała 1 x w miesiącu jest na kontroli, mam nadzieję że zdążymy z leczeniem na czas.
Tyle smutków. Z weselszych dla mnie - od 18 grudnia jest z nami mama Lati i Liloo czyli Lilusia od Esti. Wiem Esti, że Tobie jest ciężko ale wiesz ile radości daje kontakt z Lilu. Łobuzica zamieszkała z córeczkami. Szybko się z nimi dogadała, na poczatku podporządkowała sie Liloo, teraz jednak przejęła przewodnictwo w stadku. Niestety całkowicie nie dogaduje sie z Nadią. Ponieważ biła Nadię, więc nastąpił podział stadka - Nadia zamieszkała z Demisią. Nie spotykają się też na spacerkach, bo i wtedy Lilu tępi Nadię. A swoją drogą to jednak chyba istnieje jakaś pamięć więzi rodzinnych, bo Lilu praktycznie bez problemów zaakceptowała Liloo i Latii, natomiast od samego początku dość nerwowo podchodziła do Nadii i Demi. Ponieważ Demisia jest dość silną dziewczynką i umiała sie obronić to Lilu dała jej spokój, jednak gdy tylko widziała Nadię to ją biła. Nie powiem, żeby były to krwawe walki, aż tak źle nie było, jednak Nadia ciężko to przeżywała,. Ponieważ jest to starsza szczurcia i należy jej oszczedzic takich przeżyć, podjęłam decyzję o podziale stadka, co wszystkim wyszło na dobre (dobrze, że miałam wystarczająca ilośc klatek

)
Na koniec kilka słów o Nadii i Komarze - to seniorzy w moim stadku. Komar ma juz 2 i pół roku. Przeszedł w ostatnim okresie 2 kryzysy, kiedy myślelismy, że już od nas odejdzie. Z niewiadomych przyczyn miał ciężkie biegunki, których nie szło powstrzymac żadnymi lekami. Biegunki po kilku dniach przeszły tak nagle jak się pojawiły. Doszłam do wniosku, że przyczyną mogą być tzw. wspomagacze typu beta gluken czy nurti drink. Z jakiś przyczyn organizm Komarka ich nie toleruje. Od czasu gdy nic takiego nie dostaje jest dobrze. Komar co prawda ma trochę problemów z tylnymi łapkami (po złamaniu nie są juz tak sprawne) ale ciągle biega na spacerki, interesuje sie dziewczynami, nie toleruje też innych samców. Jak tylko wyczuje zapach dziewczyn to od razu zaczyna szukać, gdzie sie mogły mu schować, a gdy wyczuwa zapach Szarusia to puszy się i stroszy. Zrobił się jednak strasznym przytulasem, ma słodki wyglad i daje buzi. Trochę matrwo mnie guzek jaki pojawił się za jego przednią łapką ale niewiele można zrobić. Ze wzgledu na wiek Komarka oraz problemy z krążeniem operacja odpada. Pozostaje mi miec nadzieję że jest to tylko tłuszczak, może na to wskazywać jego powolny wzrost jak i brak wyczywalnych naczyń krwionośnych, które dostarczyałyby mu pożywienia.
Nadiusia od początku była słodką szczurcią i taką pozostała. Ma dużo spraw do załatwienia, jednak nie zapomina o nas i przybiega po pieszczotki. Widać, że to starsza pani, ma nie tylko posiwiały pysiek ale też już nie jest tak sprawna, jeśli chce gdzieś wejścć lub skądeś zejść to daje nam znać np. staje przy półce i patrzy to raz na nią to raz na nas, albo gdy chce wejść na fotel to ciągnie nas za nogawki lub delikatnie podgryza w palce. Lubi też być głaskana, przytulana, po co tez przychodzi i dopomina się. Wie, że jak któraś z dziewczyn jej dokucza to trzeba przybiec do nas, my obronimi. Niedługo będzie rok jak rodzinka do nas przybyła i wierzę, że chociaż Nadia i Demisia bedą jeszcze dłużej z nami.
Wiem, że ten post jest troche przydługi ale mam nadzieję że raz na kilka miesięcy zostanie mi to wybaczone
