Świnka spadła z łóżka. siedziałam przy biurku i nie widziałam, co robi. nagle usłyszałam potworne piski - patrzę, a szczurek leży na pleckach i próbuje się przekręcić. nie potrafi. wzięłam ją szybko na ręce, przytuliłam. siedziała bez ruchu na rękach. po kilku minutach zaczęła się trochę wiercić. położyłam ją na łóżku i obserwuję, a ona idzie jakoś pokracznie! tak szeroko rozstawiała stopy, ślizgała się, mimo, że nie powinna...:/ czym prędzej do weta! położyłam ją na tym stole, zaczęła chpdzić. poteszła do krawędzi, wyjrzała... i nagle ni z tego ni z owego ześlizgęła się! pani dała jej jakiś zastrzyk przeciw zapalny i poiwiedziała, żebym przyszła w poniedziałek. nie powiedziała mi, co to może być...
Sobota i niedziela
Świnka czuła się trochę lepiej. nie wychodziła z domku, ale jak ją wyciągnęłam to biegała, była aktywna. miała potworne, ogromne wycieki poryfinki z noska... w niedzelę było już gorzej. siedziała w domku, jak podchodziłam to nawet łebka nie wystawiła
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Poniedziałek - czwartek
w pon dostała znowu zastrzyk, ale wetowa dalej mi nie powiedział, co jest źle. tylko wchodziłam, ona dawał zastrzyk i kazała przyjśc za 3 dni. kurcze, nawet nie wiedziałam, co daje. moze to byla glupia woda, a ja jej placilam? brr.. nic mi nie mówiła. dalej bylo zle. po zastrzykach Świnka była senna i apatyczna. dalej ogromne wycieki z noska. oczka czyste. w czwartek powiedziałam doktorce o tym robieniu pod siebie. zmartwiła się i postanowiła podać antybiotyk. miałam przyjść w piątek (wczoraj).
Piątek
dostała zastrzyk. po nim w ogóle przestałą chodzić. wyjęłam ją z klatki... jedno oczko było całe w poryfince. nosek też. mordka cała brudna. poza tym miała jakiś, no nie wiem jak to powiedzieć... koreczek? grudkę? przy pochwie. próbowałam to wyczyścić, ale było ciężko. miała kilka strupków na pleckach (podejrzewam, że to po zastrzykach?) i pod uszkiem jednym. keidy postawiłam ją na ziemi - rozjerzdzały jej się nóżki i stałą, nie ruszała się.
Dzisiaj
postanowiłam iść do innego weta. może on będzie wiedział, o co chodzi. leki nie pomagają, jest coraz gorzej. rano jedno oczko było tak zaropiałe, że wokół oczka całe futerko jest brunatne, przy woreczku spójnikowym (tak to się nazywa u szczurków?) jest ogroomna gruda z poryfinki. nie chodzi. kiedy wsadziłąm ją do klatki, nie umiała sama wejść do domku.
mama mówi, że mam jej dać umrze. żeby nie latać do wetów. ale ja nie mogę tak siedzieć i patrzeć! jest stara, ale to nie znaczy, że jej życie jest mniej warte. jeśli się podjęłam opieki nad nią, jestem za nią odpowiedzialna. i zrobię to , co uważam za słuszne. [/i]