No to teraz ja... Uwaga, bo będę długo smutkować
Byłam wniebowzięta gdy znalazłam praktyki w agencji reklamowej. Spełnienie moch marzeń... Tymczasem siedzę tylko na telefonie i moja robota przypomina akwizycję, nie dostaję za to ani grosza, nie mówią mi jak długo tak będzie i nie podpisują ze mną żadnego papierku a wszystko mieści się w rozbudowanym garażu jakiegoś domku jednorodzinnego!!
W styczniu podjęłam ostateczną decyzję że rzucam moją byłą szkołę. Miałam już dość zabawy w szkołę gdzie wyłudzali tylko mnóstwo kasy. Dowiedziałam się że od początku lutego startuje zimowy nabór na mój wymarzony kierunek reklama i multimedia w szkole policealnej. Zapisałam się, tymczasem prawie marzec jest a o zajęciach nadal nic nie wiadomo...
Popsuł mi się parę dni temu aparat cyfrowy który chciałam sprzedać by kupić porządny na fotografię (tamten to był automatyk z programami tematycznymi tylko). Teraz nie mam kasy na nowy i nie mam żadnego aparatu!
Popsuł mi sie mikrofon do skypa...
Popsuła mi się komórka przedwczoraj...

:(:(
Zuzia jest ciągle chora i nie mogę ciągle do końca jej wyleczyć a ona przecież dopiero 1,5 miesiąca ma...
Maja ciągle mi nie ufa i potwornie się wszystkiego boi, a jak wychodzę z nią z pokoju to się trzęsie
Mimo iż już 5 tygodni minęło nadal potwornie brakuje mi Loli... Patrzę na jej zdjęcia i płaczę... I niestety porównuję ją z tymi biednymi kruszynkami i jeszcze bardziej mi jej brak (gdy było mi źle, to może się zaśmiejecie, ale od niej jakby czułam pocieszenie, czułam wsparcie bo zawsze w trudnej chwili przychodziła sama od siebie położyć mi się na kolana...

a teraz nie mam nawet tego...)
Wczoraj Zuzia pogryzła mi słuchawki od MP3 (które dostałam nieawno w prezencie i tak się cieszyłam)... Wiedziałam że w końcu tak się to skończy że rzucam wszystko byle gdzie... Nie mam kasy nawet na kawę w pracy a co dopiero nowe słuchawki... A muzyka uspokajała mnie zawsze w tramwaju przed pracą...
No i najgorsze... Po walentynkach pokłóciliśmy się z moim chłopakiem. Myślałam że wieczorem mu przejdzie (no przecież chodzilo tylko o to że miałam być pół godziny później niż się umawialiśmy... Zdziwiłam się że o to się tak obraził ale akurat tego dnia był ogólnie mocno rozdrażniony więc myślałam że mu szybko przejdzie), a tymczasem do dziś się nie odzywa

:(:(:( Nie rozumiem... I w ogóle ostatnio ciągle się kłocimy, nie dogadujemy i to mnie dobija i boli:( No ale w walentynki było nawet bardzo miło... Ech, tak bardzo bym chciała żeby znów było jak rok temu

:( Tak bardzo bym chciała być pewna jego uczuć... Smutno
Wszystko się wali

Czemu tak naraz... A z moją zgrana dobrą ekipą czuję że powoli tracę kontakt i zamykam się w sobie...
Mam potworne kłopoty ze snem... Nie wiem juz kompletnie co z tym zrobić bo utrudnia mi to strasznie życie

:(:(
No i wyrzuciłam z siebie wszystko... Niby troche lepiej... Ale niewiele
