Dziś około 14:00 Nabu przestał oddychać.
Walka jego życie była krótka, trwała zaledwie 48 godzin.
Był moją małą, wielką (kto widział, ten wie, jaki był ogromny
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
) słodką przylepą. Choć gryzł każdego, kto wsadził palec między szczebelki, to i tak był kochany. Już pierwszego dnia, gdy do mnie przyjechał, zasnął mi przy szyi. Następnego już grzecznie siedział na ramieniu i spacerował ze mną po mieście. Mała ciapa, która pozwalała swojemu bratu wyrywać sobie jedzenie z pyszczka, choćby Rawi miał pięć kawałków obok siebie.
Może teraz, w szczurkowym niebie, polubią się z Czejenem...