kocham Dżumę miłością nieczystą i zapewniam jej najlepsze warunki jakie tylko mogę.wliczywszy przeróżne urządzenia do ścierania zębów.ale jak jej w paszczę ostatnio zajżałam to włos mi się zjeżył.dolne zęby były tak długie że się rozdwajały i malutka nie mogła zamknąć pyszczka

wiem że pewnie teraz sypną się na mnie oskarżenia jaka ja to jestem wyrodna i wogóle paskudna że do czegoś takiego doprowadziłam.ale Dżuma nie dawała się za bardzo brać do ręki, dopiero teraz się z tym pogodziła...poszłam do weta, on jej zęby przyciął i powiedział (uwaga, uwaga!):"ona ma wadę zgryzu i trzeba jej będzie ciągle podcinać zęby.niech się pani zastanowi czy chce zwierzaka męczyć"

i co ja teraz mam zrobić?zęby znowu urosły(nie aż tak jak WTEDY) ale znów się rozdwajają.płakać mi się chce.pomocy!!
---
ach, zapomniałabym.czasami kiedy jest na rękach Dżuma tak dzwinie..drży...nie, to złe słowo.tak jakby kaszlała, tak nią szarpie.nie wydaje przy tym żadnych dźwięków(choć jest bardzo "gadatliwym " szczurem).ciągle kicha, mimo 3 tygodni leczenia vibovitem i echinaceą.na szczęście mniej i bez wydzieliny, ale ten dziwny "kaszel" bardzo mnie martwi..
