od wczoraj nie odnotowano żadnych ekscesów między panami S i O :-D noc spędzili w jednej klatce a rano zastalam ich upchniętych w garnku :-D.
Jędruli i Sokolemu Oku zorganizowałam spotkanie w przedpokoju (teren nieco tylko większy od mojego łóżka ale za to neutralny)- ja musiałam wyjść, bo Jędrula- wiadomo: chciał na ręce i tyle. Podsłuchiwałam(wiem, że to nie ładnie) pod drzwiami- cisza. Wygląda na to, że wcale się sobą nie interesowali a największy stres z tego powodu przeżyła Koteczka-bo była odcięta od swojej kuwety i misek w łazience

- z Sokolim Okiem mam problem: w żaden sposób nie mogę rozbudzić jego łakomstwa! Je, ale cały czas tak ukradkiem i mało. Gerberków ani dropsów nie chce tknąć, nawet to, co wyraźnie lubi:jajko, orzechy, banana, kaszkę mleczno-ryżową je w bardzo ograniczonych ilościach a ja chciałabym go troszkę odpaść bo za moment Oksymoron go przerośnie
- a! i odszczekuję oskarżenie Jędruli o capnięcie go w plecki - ranka, którą uznałam za ślad ugryzienia włąściwie jest strupkiem starszego pochodzenia- nie zauważyłam jej wcześniej bo wcześniej on nie dawał mi szansy takiego wnikliwego przebierania mu w kudełkach :-D. Wczoraj pozwolił sobie to trochę odmoczyć zieloną herbatą i przemyć rivanolem- wygląda to na martwicę. Pewnie w tym miejscu go odrobaczali- ale muszę jeszcze poczytać , bo wcześniej się z tym problemem nie zetknęłam.