ma na imię Kicia...
no dobra, zanudzę was
Za górami, za lasami...
W święta Bożego Narodzenia umarł mi szczurek, Topiś
http://www.deviantart.com/deviation/19719898/
Nie trudno się domyślać, że było mi bardzo smutno... Rodzice mieli wtedy jeszcze psa, jamnika szorstkowłosego Gacusia, więc mimo, że mieszkałam poza domem, w akademiku to nie zgodzili się na kota...
Przyjaciółki powiedziały, że nie ma mowy, żebym w Wawie "sama" siedziała i jeszcze przed nowym rokiem wyciągnęły mnie na "łowy" no i znalazłyśmy w jakimś zoologu miot, wpadły na pomysł, że skoro chce kota to szczurzyce mam nazwać KICIA i będzie jak znalazł
Nieszczęścia jednak sie ciągnęły i w święta, ale Wielkiej Nocy odszedł Gacuś

mama przeżyła wręcz załamanie... Zaczęłam wtedy myśleć o tym, żeby dać mamie na urodziny kiciaka [ma 4 maja]
Obie bardzo lubimy koty, a tata jest tylko pozorowanym przeciwnikiem.... tak dla zasady...
Jak pomyślałam tak zrobiłam... śliczny 5 tygodniowy kiciuś był u mnie już tydzień przed weekendem majowym. Wspaniały, śliczniusi... Wręcz wyśniony i mnie przeznaczony, bo miałam dejavou prawie non stop idąc po niego i odbierając go... Poza tym traktował mnie jak mamę, i zazdrościł szczurzycy! Właził mi na ramie i siedział tam razem z Kicią
http://www.deviantart.com/deviation/32659284/
http://www.deviantart.com/deviation/32663430/
http://img60.imageshack.us/img60/9679/dscf4684kx0.jpg
Mama jednak powiedziała, żebym go oddała... Nie było takiej opcji... W międzyczasie jeszcze mnie chłopak zostawił... i w ogóle było bosko...
Powiedziałam, że ko zostaje i w takim razie nie przyjeżdżam do domu na weekend majowy...
Uderz w stół

Łódź przyjechała do mnie... Wszyscy byly zachwyceni, łącznie z ojcem... No i już się żegnamy, mają wracać... a mama do mnie, to gdzie masz transporterek Kici? Spakuj klatkę, zabieram ją...
Ręce mi opadły... ale widziałam jak jej się bródka trzęsie... skapitulowałam...
Także w ten sposób oddałam swoją szczurzyczke mamie... A Lucuś został ze mną.
http://img201.imageshack.us/img201/6868/dscf5760es2.jpg