Jeszcze pół roku temu dało mi się wyrwac ją ze szponów śmierci, kiedy nagle zaczęła słabnąć i tracić równowagę (objawy neurologiczne). Leczenie trwało długo, ale było warto.
Tym razem jednak przyplątało sie krwiomacicze i zdecydowałam się na zabieg, bo leczenie nie przynosiło efektu. Stojąc przed perspektywą wykrwawienia się szczura a możliwością wycięcia macicy i szansy na życie - zaryzykowałam. Teraz mam mętlik w głowie.
Operacja się teoretycznie udała, ale 3 godziny później serce stanęło. Widziałam ten ostatni oddech
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Nie mogę się z tym pogodzić....
Historię Kariny po części znacie z forum, kiedy w zeszłym roku Aneta wyjeżdżajac do Anglii szukała dla niej domu i trafiła na mnie.
Karina bardzo szybko przystosowała się do nowych warunków, od razu przypadł jej do gustu Ciamek, więc zamieszkała z nim w klatce. Od niego nauczyła się niezależności i wojowniczości, do tego stopnia, że potrafiła ofukać każdego obcego człowieka. Strasznie zawadiacka bestia.
Codziennie domagała się głaskania i wypuszczenia na pokój, żeby sobie pogrzebać w doniczkach, albo posiedzieć w szafie... bardzo mi jej brakuje...
Ciamek zorientował się, że coś jest nie tak, siedzi niespokojny, poddenerwowany i nie daje sie dotknąć
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)