Mysiek- Pysiek odszedł w ostatni dzień lata 2005r. Był bardzo chory. Poczekał na mnie aż wrócę z pracy. Był słabiusieńki ale na dźwięk mojego głosu przytoczył się do mnie.
Od weta usłyszałam: „dajmy mu jeszcze szansę do jutra...”
Zaoszczędził mi tego. W pół godziny po tych słowach a godzinę od mojego powrotu do domu, przeszedł na Tamtą Stronę...
Kawał mojego serca:

Jak ja za nim tęskniłam. Nie. Jak ja za nim tęsknię. Myślę, że tylko na tym Forum, da się zrozumieć, jak bardzo można tęsknić za szczurem...
Wracając paskudnym, październikowym popołudniem po pracy, pomyślałam, że może gdzieś, jakiś szczur właśnie na mnie czeka. Zdecydowałam, że nie wrócę bez nowego mieszkańca straszliwie pustej klatki. No cóż, w zasięgu miałam tylko Tesco. Okropne miejsce. Nawet nie oglądałam zwierzaków. Nie mogłabym wybrać. Powiedziałam, że ma być samczyk i tyle.
To był słodki maleńki kapturek. Zbyt maleńki. Śliczna, łaciata kruszynka; mój Kwark II-gi.
Nie dane mi było nawet poznać jego właściwego imienia. Byliśmy razem 11 dni.
Kiedy o nim myślę, zawsze czuję bolesny skurcz serca ale zaraz myślę sobie, że Tam; czekał na niego Mysiek-Pysiek i już on się nim zaopiekował.
Nie mam nawet zdjęcia; w przypływie żalu wszystkie wykasowałam.
Wydawało mi się oczywiście, że to moja wina i że już nie chcę...
...wtedy, mój BTŹ, któremu przez telefon opowiedziałam co się stało, stwierdził: ”jadę do domu a po drodze idę po szczura”. Protestowałam, ale słabo jakoś.....
No i przyniósł; ziarenko kawusi z różową końcówką ogonka i białym brzuszkiem.
Miałam się do niego nie przywiązywać „tak strasznie”, ale jak tylko wylądował mi na kolanach stwierdziłam: „ za późno, już go pokochałam”.
No powiedzcie, ktoś kto TAK je chlebuś nasz powszedni:
Kwark III-ci vel Cholerek- Wielkie Czarne Serce
