Przed chwilą odszedł mi na kolanach. Po prostu w pewnym momencie nie mógł oddychać, bezwiednie otwierał pyszczek, obrócił się kilka razy... Przytrzymałam go i głaskałam. Odszedł w moich rękach.
Dalej leży mi na kolanach. Nie mogę go zabrać.. Wciąż bezwiednie go głaszczę. Wygląda jakby spał. Oczka przymknięte. Tylko wyciągnięte łapki go zdradzają.
Wciąż płaczę i płaczę... Zostawił mnie. Tak po prostu. Nie zdążyłam przynieść Kurta by się ostatni raz zobaczyli...
Wczorajsze zdjęcie (to było jego ulubione miejsce do spania)

Dzisiejsze... Ostatnie zrobione zdjęcie

Pierwsze wspólne zdjęcie po łączeniu... Chłopcy bez problemu się zaakceptowali

Dzisiaj Dolar cały dzień się do mnie lepił. Aż się dziwiłam, zwykle tak nie lgnął do mnie.. Pchał się pod sweter, na ramię, dawał się głaskać do woli.
Żegnał się? Przeczuwał coś? Nie wiem.
(*)
Będę pamiętać.