Kiedyś czytałam te wpisy i zaczęłam płakać. Teraz sama ..nie, niemoge uwierzyć ze sama teraz tu piszę..; (
Moja Karotka którą przygarnęłam z miotu.. żywa, zadziorna, zawsze latała za mną.. już nie istnieje.
najpierw dostała paraliżu [kabelki] kończyń dolnych co pozniej odbiło się źle na trawieniu, i na układzie immunologicznym..
ponad miesiąc temu coś nie tak z układem oddechowym, duszności, katar.. mówili że cód ze takie malećstwo przezylo.. 15dniowa kuracja, jeżdzenie dzien w dzien, wisiłek.. ; ( tak sie starałam!
gdy już 2 tyg temu PRZESZŁO wszystko cieszyłam się jak dziecko.
4 dni temu siostra ze złości krzyczała że ''ta wywłoka i tak zdechnie, że sie męczy'' i o to prosze ;( 3 dni temu CHOROBA nagle powróciła ze zdwojoną siłą, wycieki poryfiny, biała wydzielina z oczu, plus wzdęcia (co zdarzało jej sie często) ale boże. przeciesz to nie dział OBJAWY I CHOROBY
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
..................
tak więc..
dziś
kiedy wychodziłam na ''pasterke'' o godzinie 23.30 jeszcze żyła..
jeszcze przygotowałam jej termos, ułożyłam, odetkałam nosek.. pocałowałam.. powiedziałam ze ją kocham, modliłam się..
wracając o.. 1.30 ..
cmoknełam.
zero reakcji..
blady strach..
wątłe ciałko, otwarte oczka, i tylko wspomnienie.
i z czego sie ciesze to to że nie cierpi, jeszcze dzis bylam u wterynarza .
i sczerze mowiąc nie wiadmo czemu zdechła? co dokładnie wpłyneło na jej śmierć? myślicie że to że wte 3 dni pod rząd dał steryd 0,1 na ciałko o wadze 20 dag?????? mozliwe????
a moze jednak choroba od srodka? nie bylo widac ze sie udusiła.. ;(( boze..
1,8 lat..
umieram
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)