Grecia nam się rozchorowała... Dzisiaj nie bylo mnie pol dnia w domu i mama zadzwonila do mnie, ze widzi, ze Greta jest jakaś taka słaba i nie może sobie poradzić z jedzeniem makaronu..
Tak sie zdenerwowalam, ze wrocilam do domu jak najszybciej sie da. Zobaczylam nastroszonego szczura, z oczami calymi w porfirynie i brakiem chęci do czegokolwiek. Od razu sobie pomyslalam - zapalenie mozgu, albo cos podobnego.
Zadzwonilam do weterynarza. Pozwolil mi przyjechac (bo dzisiaj mają otwarte tylko rano) i pojechalam. Dostala pierwszy zastrzyk z roznych skladnikow i zobaczymy co bedzie dalej. Ogolnie, rozmawialam z wetem - szanse na przezycie są.. jednak nic tutaj nie jest pewne. Grecia ma za niską temperature, co oznacza, ze jej organizm raczej nie walczy z choroba.
Trzymajcie kciuki za Gretosława... Mimo, ze to taka wstręciucha to i tak juz sie do niej przyzwyczailam i bedzie mi smutno jak się nie uda.
Greta chyba by nie byla sobą, gdyby nie ugryzła dzis weterynarza w gabinecie

Ale tak naprawde, nie wygląda dobrze.. chociaz nie jest chyba jeszcze tak tragicznie. Zobaczymy jak to będzie z nią dalej.
A u reszty wszystko spoko. Wujus daje rade

jest caly czas zywotny i smieszny, Gina dzięki Bogu juz nie pokaszluje. A Korek jak to Korek, on zawsze jest tak samo smieszny i dobrze zbudowany

Pewnie się trochę dziwią dlaczego nie ma z nimi ich kolezanki. Oddzielilam ją od nich, bo tak mi radzil wet. Ale pewnie zrobie jej niedlugo jakies odwiedziny.
Nowych zdjęc na razie nie mam, ale postaram się to nadrobic
Pozdrawiamy i prosimy o cieple mysli
