Byłam z małym 2 razy u weterynarza. Raz to chciał mu przyciąć,ale mały się wyrywał i powieedział,żebym przyszła za 3 dni,to będzie 2 wetów i sobie z nim poradzą. No i przyszłam wtedy w sobotę. Był drugi wet. Widać,że bardziej doświadczony,od pierwszego. Wzięli małego,powidzieli,żebym lepiej nie patrzyła i została na zewnątrz. Słyszałam tylko jak Sid drze sie w niebogłosy,ale trwało to ogólnie krótko. Zawołali mnie i szybko przyszłam po małego., Ten od razu rzucił sie na mnie i siedział spokojnie pod chustką. Weterynarz powiedział,że małemu ząb wrósł sie w podniebienie i go ranił. Powiedział też ,ze ma chyba wrodzoną wadę zgryzu (czym mnie załamał
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
) i ,żebym go obserwowała. Jak zaczną znów schodzić,to mam za miesiąc znów udać się na cięcie. Szczura kosztowało to sporo nerwów. W drodze (jechałam samochodem) wiercił się ,uciekał na tylne siedzenia itp. Dopiero po zabiegu był grzeczny (pewnie dlatego,że był przestraszony),ale jak dowiedziałam sie,że ten koszmar będziemy musieli przechodzić co miesiąc to się załamałam. No i właśnie teraz jak go obserwuję to widzę,ze górne zęby lekko schodzą już na bok...... Mam pytanie czy nie da rady jakoś zlikwidować tej wady? Nie wiem dawać twarde pokarmy,zeby szczurek sobie zęby ścierał? Mam też pytanie,czy jak chodzicie ze swoimi ogonkami do weta,to też tak rozpaczają i się denerwuja? Czy jest szansa,ze szczur kiedyś się przyzwyczaji do tych zabiegów i będzie je mniej przeżywał??