nie pod, a nad jądrami
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
to było tak, że jak co dzień wypuściłam go żeby sobie pobiegał.
Gdy przyszłam po dłuższym czasie żeby schować go do klatki to zaczynam go wołać, ale nigdzie go nie widać. Zawsze przychodził gdy słyszał, że ktoś jest... Zaczęłam go szukać wszędzie gdzie się dało, wszędzie! Ale maluszka nigdzie nie było... Postanowiłam, że dam mu do klatki jego ulubione jedzonko to może przez noc ( bo to pod wieczór było ) wejdzie do klatki.
Przychodzę rano, a jedzonko było nietknęte! Przeraziłam się, że mogło stać się najgorsze ( chociaż mój pokoj był naprawdę bezpieczny ). Siadłam sobie koło łóżka i patrzę na nie. Hmm... przecież ma tyle fajnych norek ( czyli było nie pościelone i kołdra tworzyła "norki" ). Pomysłałam, że mógl tam wejść, ale wydawało mi się to głupie, że sądze że on tam jest, ale... odkryłam kołdrę i patrzę a tu mój biedny Moherek ( bo tak ma na imię ) cały obsiusiany i wystraszony sobie tam siedzi...