
… postanowiłam, mimo niedzieli wyszorować klatkę co zawsze wprowadza zamęt w szczurze szeregi. Sokole Oko wydaje mi się jakiś przygaszony, martwię się o niego; prawie nie wychodzi z klatki… żeby go nie stresować, przeniosłam jego i Oksymoronka na łóżko, gdzie powędrowali pod poduszkę i tam sobie buszowali.
Młodzież szalała, więc widząc jak ładnie się przytulili i leżą rozwaleni, uznałam, że jest im tak dobrze i niech sobie zażywają spokoju ile chcą… zagadywałam ich co jakiś czas, dałam po kawałku suchego chlebusia z masełkiem…w międzyczasie na GG „zaatakowała” mnie xxx, że trzeba ratować z rąk krakowskiego terrarysty szczuraka…sprawa małego rozwijała się jak w dreszczowcu- już prawie xxx dogadała się z Tamtym, gdy okazało się, że ktoś nas ubiegł- szczurek jest już oddany jakiejś „lasce”… załamanie- na pewno terrarystka! Po chwili…cóż, ta terrarystka to Mysikrólik z SPS; zgadza się tylko, że Ona laska jest jakniewiemco. Mysikrólik nie mogła go przetrzymać, więc miała przywieźć do mnie…
…….. chciałam, żeby chłopcy pod tą poduszką coś zjedli i….Oksy leżał na boczku, jakiś taki słabiutki…coraz słabszy…bez objawów duszności, mam wydrukowany materiał z „Pierwszej Pomocy” – próbowałam coś dopasować(lamentując na GG do Lxxx) jedyne co podchodziło to –letarg…Mała Mi oddychał jakoś tak…rzadziej, serduszko biło dosyć wolno…nie miał już odruchu przełykania, tracił przytomność…kiedy próbowałam masować serduszko- skulił się troszkę…zadzwoniła Mysikrólik, że jedzie; ja na to, że nie mogę po nią wyjść bo mi Oksy umiera…doczytałam, że mam wstrzyknąć podgrzaną sól fizjologiczną; nie zdążyłam podgrzać…w tym czasie Mały Czarny właśnie pokonał te kilka przystanków… już nic nie stało na przeszkodzie by po niego iść; Oksymoronkowi do niczego nie mogłam się przydać…Małego dostałam w pudełku po butach; przekazałam to pudełko Małej Mi….
Dobrze ,że chociaż temu wielkookiemu Okruszkowi wczoraj się udało…mam go w piątek zawieźć do Warszawy, dla Kateriny, nie wiem jak ja go oddam…
