Cyrk na kółkach... Ciąg dalszy.
Rano, wychodząc rano do szkoły zamierzałam popołudniu pojechać do weterynarza z kichającym szczurem... Ale w życiu nic nigdy nie jest proste.
Posłuchajcie:
Jak wróciłam do domu ze szkoły to pierwsze, co zrobiłam, poszłam do szczurów powiedzieć
dzień dobry (znacie to, więc nie będę opowiadać

). Wyciągam Nikę z rury - panna ma zakrwawione podwozie - krwawienie z dróg rodnych. :| Zimna krew poszła się czesać; umyłam ją wacikiem i starałam się nie panikować.
A Nika jak to Nika, nawet nie zauważyła, że jej się krzywda dzieje, bo wyglądała na dość zdziwnioną, jak się później myła...
Pojechałyśmy do weta, Nasza Pani Doktor chyba się ucieszyła jak nas zobaczyła.

W pewnym momencie wzięła Lalę i Milę,
bo koleżanka [pani z recepcji]
się boi, to ją postraszę.

Uwielbiamy Panią Doktor.
Nika miała robione USG - jest podejrzenie ropomaciczy. Dostała
Vitacon, mamy w poniedziałek przyjść na kolejny na zastrzyk i powtórne USG w ciągu tygodnia - w poniedziałek lub piątek w zależności od samopoczucia.
Na kichanie -
Baytril dopyszcznie.
Nawet się aż tak bardzo nie wyrywała przy USG... Dzielna była, Nikula kochana.
Teraz odpoczywa po przeżyciach, dostały gerberka do klatki.
Mam obserwowac apetyt i ogólne zachowanie.
Potrzymacie trochę kciuki?
Teraz ja idę trochę pozdychać, bo mnie brzuch boli...