żeby słodycz tych futrzastych gadzin szła w parze z życzliwością czy choćby zwykła tolerancją względem nowych ogonów, byłoby fantastycznie... zwłaszcza dla opiekunów...
ale niestety
otóż, usiłowałam połączyć moje panny; obecnie mam 3 klaty w pokoju, w 1 mieszkają siostry Rita z Ziutą + Emma, w drugiej Dot i maluchy, a w 3 Zbójka z Fridą; no i postanowiłam zabrać się wreszcie porządnie za połączenie klatki nr 1 z nr 2, tak jak było zakładane na początku;
i... straciłam już chęci i chyba nadzieję, szczerze mówiąc;
oczywiście najpierw wyszorowanie docelowej klatki, zmiana "umeblowania", pozbycie się rur, kolb itp., potem wpakowałam w nią Dot z maluchami, żeby ją nieco oznaczyły po swojemu, zapoznały się z nowym domem itp.; moje seniorki zostały na ten czas wpakowane do niewysprzątanej klatki po Dot, żeby nasiąknęły nieco i oswoiły się z zapachem;
po jakiejś godzinie, gdy emocje wszystkich opadły, postanowiłam zaprosić Ritę,
najłagodniejszą z moich bab, do klatki docelowej; na dzień dobry zaczęła ustawiać maluchy, co oczywiście jest normalne, ale jak tylko zwietrzyła Dot, dosłownie rzuciła się na nią jak dzikus; na dodatek Dotka bardzo słabo widzi (zastanawiam się czy w ogóle), więc zanim się zorientowała, miała juz na sobie Ritę; kotłowały sie chwilę i jak zobaczyłam, że Rita nie odpuszcza, ale nadyma sie jeszcze mocniej, a Dot jest w totalnym szoku, rozłączyłam je; Dot pozostała nieruchoma przez prawie kwadrans, zrobiła pod siebie stertę kup (!), nie ruszała się i nie reagowała na otoczenie; pierwszy raz widziałam szczura, który ze strachu załatwił się pod siebie w takiej sytuacji; mam w związku z tym obawy, że skoro Rita, ta "dobra", tak ostro zareagowała na Dot, z resztą będzie tylko gorzej; i padła koncepcja połączenia tych 2 stad;
zastanawiam się co takiego jest w Dot, że wywołuje taką reakcję u innych szczurów? adoptując ją słyszałam, że są pewne problemy z połączeniem jej z innymi (że te inne jej nie akceptują), ale miałam nadzieję, że jednak się uda; teraz sama juz nie wiem co robić, zwłaszcza że Dot tak reaguje; nie chcę jej narażać na taki stres; a z drugiej strony nie chce mieć 3 klatek w pokoju, bo juz i tak jest ciasno, że nie wspomnę o wybiegu na 3 tury, co jest nieco męczące...
podkreślę, że tak gwałtowną reakcję u innych wywołuje tylko Dotka, maluchy są tak "normanie" ustawiane; z resztą od razu pac na plecki i po sprawie; jedynie Emma ma problem z akceptacją nowych ogonów (przy pierwszym podejściu, kilka tygodni temu, rzuciła się na którąś z małych i mocno pogryzła jej łapkę, do krwi, nie odpuszczała mimo mojej interwencji i jeszcze na mnie zębiska wyszczerzyła);
może ktoś coś mi podpowie......? sądzicie, że wanilia czy wanna coś tu pomoże? i z jakiego powodu Dotka nie jest akceptowana?