Dzisiaj rano to normalnie Rubin mnie powalił

Wstaję sobie i oczywiście zaglądam co tam u nich. Zawsze przylatywali itp. Zacmokałam, Zosiek się obrócił ,ale widocznie wstawać mu się nie chciało ,a Rubin leży i ma cały czas zamknięte oczy, a zawsze wystarczy obok przejść i się budzi. No to pogłaskałam Zosia, i zaczynał lekko jeździć palcem po Rubinku, on nic, nawet nie drgnął.. No to go lekko "popchnęłam" i też nic! Tak się wystraszyłam, wzięłam go do ręki wyjmuję z klatki. Trzymałam tak ,że głowa mu wystawała po za dłoń, a głowa zamiast być uniesiona zwisała, on był bezwładny i miał ciągle zamknięte oczy, ale był ciepły. Po chwili gdy mi się trochę ręka zatrzęsła, on spokojnie otwiera ślipia, ziewa i patrzy na mnie zdziwiony dlaczego go trzymam.. No nie mogę z nim! Myślałam ,że nie żyje (odpukać). Nigdy tak się nie wystraszyłam, no może jak pies został mój potrącony, wstał, otrzepał się i do mnie podszedł
Dzisiaj był pierwszy spacer po pokoju! Nic sobie nie zrobili ,ale nie oddali się bardzo od klatki, tylko pod łóżko Zosiek uciekał ,ale to czasem. Ogólnie im się podobało
Po jednej foteczce każdego
Myjemy się

Wieelki szczur
