
Oto Inka, niestety nie była zbyt obfotografowana, przez całe swoje życie bardzo bała się wszystkiego i wszystkich, oprócz mnie. Odeszła w wieku 2,5 roku, do dziś nie wiem co się stało, ponieważ rano była zupełnie żywa, wesoło biegała po klatce, natomiast kiedy wróciłam ze szkoły zataczała się i była lekko nieprzytomna. Potem była szybka akcja do weta, tygodnie leczenia - niestety, bezskutecznie. Odeszła pewnej letniej, ciepłej nocy [*].
Inka:
http://img514.imageshack.us/img514/5810/hpim2249sr5.jpg
Tu rozpoczyna się historia Dotti. Ja i rodzice bardzo długo byliśmy niepocieszeni po tym, jak odeszła Inka. Przez pewien czas nie chcieliśmy otaczać opieką następnego ogona, bojąc się, że znów zachoruje i będziemy okropnie płakać po kolejnym maleństwie. Jednak kiedy wróciłam z jednego z wyjazdów, w domu coś się zmieniło - pojawił się mały, kapturzasty ogon. Nie posiadałam się ze szczęscia




Dotti:
http://img292.imageshack.us/img292/3977/dsc0317ix2.jpg