strup, jasne
Cześć Wam. Jestem Aluzja, mam już około 9 miesięcy. Chciałam Wam przedstawić całą moją historię, w lekkim streszczeniu. Dobra zabieram się do pisania...
Pewna osóbka, wzięła moją mamusię z złego zoologa. Mama szybko polubiła Ninę (bo tak miała na imię, wybawicielka

) . Pewnego majowego dnia, urodziłam się. Miałam ósemkę rodzeństwa. Dokładnie o 9:38, Nina poinformowała jakieś 'forum'.
Tak i
tak wyglądaliśmy początkiem. Mamusia nazywa się Bąbla, szybko zaufała babci.
Ja byłam podobno od początku inna, i dobrze. Fajnie być inną, teraz też jestem inna, ale wróćmy do wątku. O tu, tutaj ja, 3 od lewej, widzicie? Kapturek, tylko ja i w dodatku czarna...

Ja byłam F3, tutaj pod spodem :

Miałyśmy już meszek tutaj

W piątym dniu. Bardzo szybko się rozwijałyśmy, bracia też

.

Tutaj znowu ja, nie spodziewajcie się innych...

Pierwsza sesja indywidualna... Pamiętam, jakby to było wczoraj.

Wtedy już uciekaliśmy mamusi, ja też... A dopiero był to siódmy dzień. Babcia nam robiła zdjęcia często, obecnie właścicielka mniej robi, ale jak się zabierze, to się odczepić nie może. A jeśli ja mam ochotę, i pięknie pozuję, wyglądając niesamowicie, a ten aparat wyświetla głupie 'brak baterii'. Ona mówi na niego 'zły cyfrówek', mogłaby inny kupić..

Dobra idziemy dalej.

A to mama. Piękna prawda? Chciałam być taka jak ona, ale nie miałam tyle szczęścia.
Ahaya i Ancora są z wyglądu jak mama. Mama jest ideałem dla mnie.
Tutaj mój sexi tyłeczek na wierzchu, już miałam kształty, co nie?

Właśnie tego dnia, w mojej ósmej dobie, jeszcze nie doinformowana do końca Marta (Babli forumowo

) napisała :
Nina ja się wstępnie piszę na kapturkową panienkę

- jakbym towarem była, phi.
W odpowiedzi dostała :
Babli, okey

Jeśli małej zostanie ten temperament, to będziesz miała małego zbója

Potem napisała, że może i bierze....... głupia...
Dobra idziemy dalej, dziewiąta doba:
Tu,
tu i
tu

Dziesiąty dzień naszego życia, już piękny meszek mieliśmy

.


Miałam już meszek na brzuszku tutaj


Tu biedna mamusia..
Szóstego czerwca otworzyłam oczka, byłam jedną z pierwszych
Tutaj filmik, który lubię:
http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl=pl&v=te2TwI5FSSY
Na innym byłam zmęczona (pewnie mnie babcia wymęczyła....

) i wyglądałam jak martwa, przez pierwsze pół minuty

Znowu ja. Macie mnie już dość?

Teraz pokażę wam historię, w której prawie babcia zeszła na zawał:
Od rana mnie stresują małe śmierdziele. A raczej jeden śmierdziel, śmierdzielka. Aluzja.
Przepakowałam rolki do ich kosza, nasypałam płatków i chrupek i przełożyłam maluchy. Kogoś mi brakuje. Wyciągam wszystkie na ręce, licze. Jest 8. Brakuje czarnej mordki. Szukam w klatce, nie ma, licze jeszcze raz, nie ma. Sprawdzam pokój, nie ma. Panik. Wczoraj eksmitowałam koty z salonu i wzięłam tam małe. Byłam pewna, że wszystkie zaniosłam do klatki (zawsze je licze), ale w tym momencie zgłupiałam całkowicie. Mysza była na noc w salonie, koci łowca, pogromca wszystkiego co sie rusza. Mamuśka z sercem na ramieniu idzie do salonu, przekonana, że szuka małych, szczurzych zwłok a ja po raz enty sprawdzam pokój.
Zaglądam jeszcze raz do klatki i co widze? Czarną, zaspaną mordke wystającą z zagięcia w hamaku... Wszystkie ganiały po klatce, a ona spała...
Tu opis mojego charakterku

:
Aluzja zwana Aluzjozą - Niezły diabeł, udający niewiniątko. Chyba najbardziej zmienny charakter ze wszystkich maluchów. Strasznie lubi zwiedzać, ale nie wyróżnia sie jakoś bardzo. Od zawsze musi mieć to, co chce mieć.
Tu drugi:
Aluzja, cudna indywidualność

Łazi, zwiedza, ciężko złapać ją fotce. Pieszczoty? "no dobra, jak chcesz to możesz mnie pogłaskać, ale nie będe nawet udawała zadowolonej

", po chwili szczur zasypia głaskany za uszkiem

Skrajny z niej charakterek i ciężko mi stwierdzić jaka będzie.

Pokazuje mnie jak... kobietę z pod latarni...

Egzotycznie....

Włochato
____________________________________________________________________________
Tu już skończyło się moje dzieciństwo u babci, która była wspaniałą babcią, bo wychowała mnie, i dzięki niej lubię ludzi. Zwłaszcza ich oczy i uszy

Poza tym początkiem robiłam placka, i udawałam, że mnie nie ma. I jestem naczelną budowniczą gniazd w domu, w dodatku bronię praw nowych i młodych. Jednak nie ja pierwsza przyjechałam do Marty, pierwszą adoptowaną szczurką była....
Tajga. Jak je wszystkie zobaczyłam to się bałam. Ale nie Tajgi. Tajgusia była taką słodką kuleczką, chociaż przyjechała nie wiele wcześniej ode mnie. Jednak ona była inna, rozsiewała wokół siebie sympatię, wszyscy ją lubili. Dzięki niej, w naszym stadzie panował spokój. Od razu ją polubiłam. Zaopiekowała się mną. Jednak nasza przyjaźń, na tym świecie długo nie trwała. Bo mykoplazma (najprawdopodobniej) zabrała mi Tajgę. Wtedy się zmieniłam. Już nie byłam tą beztroską Aluzją. Od tego momentu, wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. Teraz byłam obrończynią młodych, nowych i tępionych. Jednak wciąż główną budowniczą. Teraz już ludziom nie daję się głaskać wiele. Mam za dużo spraw na głowie. Stoję na posterunku, zawsze gdy jestem potrzebna, zjawiam się. Teraz opiekuję się dwoma kopiami Tajgi, razem widzę w nich Tajgę. Osobno Kyuu i Terakotę. Tak to teraz jest. Marta myślała, że po śmierci Tajgi się załapię. Ale alfa-Locianka, okazała mi matczyną troskę, sama miała, niewiele wcześniej dzieci. Przyszła, wyiskała, pogadała, opiekowała się. Jednak później los mi odebrał Lociankę, a Kliśce i Bablisiowi matkę. Marta siedziała przybita, jak wtedy przy Tajdze. Nie spodziewała się, to było gorsze. Patrzyła godzinami na jeden punkt na ścianie. Wypuściła nas. Klee i Babli spały w kąciku kanapy, wtulone między jej udem, a rogiem sofy. Ja siedziałam na ramieniu. Inni spali w łóżku, pod poduszką. Nikt tej nocy nie był ruchliwy, nikt nie sprawiał problemu. Jednak ja widziałam, że za długo siedzi spokojnie. Lociankę pochowała wcześniej. Postanowiłam ją rozruszać. Skoczyłam na Klee i zaczęłam ją kotłować po głowie, potem kopnęłam Babli, i pobiegłam do łóżka. Narobiłam pisku pod poduszką, i wszystkich postawiłam na nogi. W końcu wróciliśmy do klatki. A ona głupia, zasnęła z głową w klatce..
Potem było radośniej. Teraz dla osłody moje zdjęcia:

Ja w pełnej krasie. Na następnym jeszcze z Locianką.




