Ale jest źle i to nawet mocno źle

Wzięłam też moje małe, białe gruchawki. Płucka czyste co w sumie wiedziałam (w końcu mają to gruchanie od zawsze), mamy spróbować podać antybiotyk dopyszcznie i zobaczyć, czy minie. Jeśli nie, to znaczy, że po prostu tak mają i nic sie z tym nie zrobi. Doktor nie był też zdziwiony moimi mikroszczurami bo przychodzi do niego więcej labowców o takich gabarytach.
Przy okazji porozmawialiśmy o Nessuni i jej 'koledze'. Dr troche mnie pocieszył, bo cały czas miałam wyrzuty sumienia, że jak guz był mały nie pojechałam do innego weta niż nasza dwójka. Wg niego tego guza nie da sie w całości usunąć (trzeba by usunąć łapke i część żeber...) a jest to 'ten typ', któremu wystarczy kawałeczek, żeby odrósł...
Ropień po drugiej stronie pyszczka Afery również go nie zdziwił, w sumie od początku mówił, że ropnie będą do końca. Radził więcej jej nie kłuć i ewentualnie podawać ten sam antybiotyk co labikom (jakiś dla dzieci, sumamed chyba, albo coś podobnego, podobno jest smaczny...)
No i to tyle. Wcale mi sie to nie podoba. Zwłaszcza perspektywa 3 pogrzebów w niedalekim czasie...