Wczoraj nabylam mala szczurke w zoologicznym i zastanawiam sie czy ma pasozyty czy ja panikuje ...
Wiec, jak tak sie oswajalam z malenka i sobie siedziala tak na wysokosci moich piersi, zauwazylam ze cos malenkiego poruszalo sie na jej ogonku, starlam to palcem, zniknelo i postanowilam obejrzec siersc ale nie zauwazylam nic nie pokojacego, niestety nie moglam jej bardzo dokladnie obejrzec bo jeszcze jest troszke dzika. Mala drapie sie nie wiecej niz moj drugi ciut starszy szczur ktory jest zdrowy. Ciagle czysci sobie siersc ale nie slyszalam zeby to byl objaw chorobowy no chyba ze ma narwice

. Poza tym zachowuje sie jak normalny szczur, je, spi, bryka, szybko sie oswaja.
Z tego co mowila sprzedawczyni "szczurki dzisiaj przyszly" wiec mozliwe ze tylko cos na nia skoczylo albo choroba dopiero sie zaczyna a ja mialam farta ze cos zauwazylam. Mogl to tez byc jakis zupelnie przypadkowy niegrozny robaczek wczesniej przetransportowany na salacie. Zaniepokoilo mnie jeszcze to, ze siersc malej pachniala moczem, nie wiem czy u hodowcy miala brudno czy jakas siostrzyczka na nia nasiusiala ale dzis juz wywietrzala i pachnie zwirkiem. Isc jak najpredzej do weterynarza czy poobserwowac kilka dni? Tj jeszcze ja poogladam i jak znajde jakies paskudztwo to pojde na pewno, ale czy jak nie znajde nic nowego to na wszelki wypadek tez nie byloby lepiej pojsc?
Przepraszam za brak polskich znakow, ale mam niepolska wersje windowsa i nie umiem wgrac polskich czcionek.