- Spadaj! - i machnęłam ręką przez sen. Coś miziało mnie po policzku.
Chwila spokoju. Śpię - PAC! - dostałam czymś w twarz.
- No iiiiiiidź! - machnęłam znowu.
Spokój. Cisza.
- K....! Co jest? - oprzytomniałam i wstałam z łóżka. Byłam święcie przekonana, że coś mi się śniło i do głowy mi nie przyszło, że któryś wylazł z klatki. Położyłam się z powrotem. Nie minęło kilka minut jak na środek twarzy, gdzieś z sufitu, spadł na mnie Dante. Wsadził mi łapę do ust, do nosa i do oka, podskoczył w radosnym tańcu kilka razy i pognał przed siebie. Jeszcze przez chwilę patrzyłam tępo w sufit i uświadomiłam sobie, że jednak TO mi się nie śni. Wstałam.
- Daaaaaanteeeee... - cisza - no chodź tu Śliczny.. no chodź.. - Zza oparcia łózka wyłonił się ryjek z gąszczem kręconych wąsików. Podstawiłam mu rękę pod nos, wpełzł na nią z zachwytem malującym się na pysiu, wczołgał się pod włosy i zaczął za nie ciągnąć - Ha! - chwyciłam go pod przednie łapki tak, że cała tylna część dyndała bezwładnie - Mam Cię! Idziemy spać. - zadowolona odniosłam paskuda do klatki. Wróciłam do łóżka i od razu odpłynęłam.
- PAC! - coś wylądowało na mojej szyi, pogilgało mnie futerkiem po policzku i zeskoczyło. Otworzyłam oczy a na przeciwko mojej twarzy, z szyderczym szczurzym uśmiechem na pyszczku, stał ON i wpatrywał się we mnie.
- EMAN!!!!!
Tylko kto nie zamknął klatki wieczorem?
