~~Moje Rekiny Puszyste

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: *Delilah* »

A na dodatek one, im starsze, robią się coraz bardziej miziaste, rozklapiaste, takie rozlazle miśki do kochania... gapią się tymi swymi cudnymi patrzałkami w człowieka (Ziuta mi tak robi, a mi od razu się w serduchu ciepło robi), przesiadują na kolanach, pchają się jedna przez drugą do głaskania... a potem, gdy trzeba im podawać regularnie leki, obmywać dupki z odchodów gdy już same nie mają siły, powstaje jeszcze inna nowa więź, taka specyficzna, taka, że one wiedzą, że my im niesiemy pomoc, a my wiemy, że tak będzie już do końca...rany, smęcić zaczynam i to nie w swoim temacie!

A smęć, smęć ! Na zdrowie :) Własnie, a propos ich rozklapiastości, jak to kiedyś Anik1 powiedziala, ze szczury to nieliczne ze zwierzaczków, które im starsze tym cudowniejsze :)
Podpisuję się pod tym stwierdzeniem ręcami i nogami <ogonami>


Ta czułość, której o Zmierzchu nauczyli mnie Jędrula i Sokole Oko jest zdecydowanie warta żalu który nieuchronnie przychodzi, ale powoli ustępuje miejsca uczuciu ulgi, że są już naprawdę bezpieczni i radości, że byli. :)
No, kto czegoś takiego lepiej nauczyć umie???


Oj, mądrze prawisz Odmienna.
Tylko, ta "czułość o Zmierzchu" jak to trafnie ujęłaś, tak bardzo boli, kiedy zabraknie Adresata...
Cały czas usiłuję zracjonalizować straty, wytłumaczyć sobie, że tak musi być, że Szczurzy czas jest taki krótki ... Ale na usiłowaniach się kończy. Z czasem dochodzę do wniosku, ze posiadanie tak uroczych i tak kruchych istot i życie ze świadomością ich rychłego odejścia to czysty masochizm.
I jakże uzależniający...

Lilitucha ponownie dziękuje za życzonka :D:D:D:D:D: :*

Obrazek
A oto i Ona sama we Własnej Osobie, smakująca żel pod prysznic
(no ale przyznam ,ze niektóre żele pod prysznic mają tak smakowity zapach, ze sama sie zastanawiam, czy nie spróbować:)))
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Awatar użytkownika
ridja devojka
Posty: 224
Rejestracja: sob lut 21, 2009 1:45 am

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: ridja devojka »

Rewelacyjna fotka :D
a cóż to za zapach, że się Lilitce tak podoba?
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: *Delilah* »

Bambus :D hehe
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: *Delilah* »

Zanim wrócę do Cirilli i przykrych wspomnień, to opiszę dzisiejszo-nocną traumę .;)
Starym zwyczajem wzięłam sobie Runine-przytulankę do łoża i obie zapadłyśmy w objęcia Morfeusza.
W nocy obudziłam się w poszukiwaniu wody mineralnej.
Jak to często bywa, średnio przytomna.
W tym momencie spłynęła na mnie świadomość, ze gdzieś tu w okolicy musi być szczur!
Zaczęłam po omacku machać rekami w poszukiwaniu futrzanej kulki. Kolo mojej lewej ręki, rzeczywiście takową znalazłam - ale jakoś dziwnie przypłaszczoną i pozwijaną. Od razu moja zaspana wyobraźnia podsunęła mi wizję zgniecionej Runiny , z przetrąconym kręgosłupem itp.
Jak oparzona wyskoczyłam z łózka, zapaliłam światło i zobaczyłam dosyć niecodzienny widok - Rune uwikłana w własnozębnie wygryziony kawałek kołdry.
Zapętliła sie tam tak niemiłosiernie, ze nie była w stanie sama sobie poradzić z wyjściem. Jeszcze bardziej przerażona, chwyciłam nożyczki (wyglądało to jakby kołdra przy każdym runinicznym ruchu sciskala jej klatke piersiową, uniemożliwiając oddychanie) i jednym ruchem rozcięłam kołdrę, uwalniając nieszczęśnicę ;)
Runa zaś z zadowoleniem wpakowała mi się za dekolt i zaczęła jak gdyby nigdy nic przyczesywać zmierzwione futerko ;)
Uff :)
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Awatar użytkownika
RattaAna
Posty: 1312
Rejestracja: sob sty 06, 2007 5:24 pm
Lokalizacja: Pruszków/Gorzów Wlkp.

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: RattaAna »

gratuluje refleksu i zachowania zimnej krwi mimo wiszącego nad Wami dramatyzmu! ja to pewnie najpierw bym panicznie opłakała małą utyskując jednocześnie na własną głupotę i nieprzewidywalność, a potem niepewnymi ruchami usiłowała wydostać biedne (w moim mniemaniu - martwe) szczurze ciałko z pętów!
mój cały babiniec już za TM...
[*] Fiona Pumka Lusia Tola Layla Sheila Zbójka Rita Frida Ziuta Emma Laguna Dotka Szelma Andariel i kotka Loona
[/size]
Awatar użytkownika
maua_czarna
Posty: 1289
Rejestracja: pt lip 16, 2004 3:27 pm
Lokalizacja: Bielsko-Biała/Kobiór

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: maua_czarna »

*Delilah* pisze:Runa zaś z zadowoleniem wpakowała mi się za dekolt i zaczęła jak gdyby nigdy nic przyczesywać zmierzwione futerko ;)
No co Ty tam masz w tym dekolcie, az dziw bierze :D zmierzwione futerko powiadasz :D

Ja z obawy o zgniecenie spalam tylko z nieruchliwymi szczurkami, kiedy byly juz bardzo chorutkie. Dlatego wyobrazam sobie te Twoja sytuacje i az mi sie cos robi :)
Obrazek Chrupka i Banieczka :)
Obrazek: Myszka,Bohun, Glorka, Ciri, Loluś, Bryndza, Blixa, Żorżeta, Groszek, Zagłoba, Soldat, Brusi, Anarchia, Rebelia,Rusalka, Ebola, Kofola, Obalka, Dżuma, Sepsa
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: *Delilah* »

No co Ty tam masz w tym dekolcie, az dziw bierze :D zmierzwione futerko powiadasz :D
Ha!Dokladnie TAK - cuda i dziwy mam ! :) Dla kazdego cos miłego ;);) W kazdym razie Runina nie narzeka :)
ja to pewnie najpierw bym panicznie opłakała małą utyskując jednocześnie na własną głupotę i nieprzewidywalność, a potem niepewnymi ruchami usiłowała wydostać biedne (w moim mniemaniu - martwe) szczurze ciałko z pętów!
Na szczescie "martwe ciałko", mimo widocznego uwiezienia, wierzgalo dosyc pokaznie:) Dlatego jeszcze nie zdazylam sie rozplakac :)

Tak mi się przypomniała jeszcze jedna sytuacja z okresu dzieci Cirilki, kiedy to miało miejsce podobne zdarzenie.
Niestety, wtedy moja "zimna krew\" dosłownie zamarzła.
Otóż chciałam zrobić piękne fociszcza i zaczęłam przegrzebywać gniazdo w poszukiwaniu małych kluch.
Kładlam je sobie pięknie w szeregu , na kocyku (tylko ciągle się ruszały cholery jedne) i już zacierałam łapska jakie to wzruszające i porywające foty będą :)
W pewnym momencie zorientowałam się, ze dzieciaków jest 9 (?)
Zaczelam nerwowo przeszukiwać kąty klatki , z gniazdem na czele .
Nic.
Od razu posądziłam niewinną Cirilkę o kanibalizm,ale jeszcze postanowiłam raz gruntownie wszystko przeszukać.
Podniosłam do góry resztki mojej bluzy, którą podarowałam świeżo upieczonej mamusi i włos zjeżył mi się wszędzie (na dekolcie tez!!!)
W nitkach zaplatane było zagubione maleństwo. Wyglądało to f-a-t-a-l-n-i-e!
Nitki prawie przecięły maleńkie łapki na pół (tak mocno oplotły biedaczka) . Musiał tam leżeć z dobę, bo wyglądał masakrycznie. Oczywiście już w tej sytuacji nerwy mnie zawiodły i wezwałam moją niezłomną Rodzicielkę. Ja poleciałam po nożyczki (ręce tak mi się trzęsły, ze ledwo je utrzymałam)
W momencie akcji ratunkowej, wyplątywania biedaczka,"odważnie" zamknęłam oczy..
Na szczęście Gnieciuch(jak został ochrzczony) przeżył bez większego uszczerbku na zdrowiu. Zawsze jednak miał w miejscach nitkowych, przerzedzone futerko i byl smuklejszy od reszty tałatajstwa.
Brr

w środeczku Gnieciuch i jego wyleniałe futerko :)

Obrazek
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Awatar użytkownika
ridja devojka
Posty: 224
Rejestracja: sob lut 21, 2009 1:45 am

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: ridja devojka »

*Delilah* pisze:Musiał tam leżeć z dobę, bo wyglądał masakrycznie. Oczywiście już w tej sytuacji nerwy mnie zawiodły i wezwałam moją niezłomną Rodzicielkę. Ja poleciałam po nożyczki (ręce tak mi się trzęsły, ze ledwo je utrzymałam)
W momencie akcji ratunkowej, wyplątywania biedaczka,"odważnie" zamknęłam oczy..
Na szczęście Gnieciuch(jak został ochrzczony) przeżył bez większego uszczerbku na zdrowiu. Zawsze jednak miał w miejscach nitkowych, przerzedzone futerko i byl smuklejszy od reszty tałatajstwa.
O matko! Podziwiam, za ratowanie sytuacji! dobrze że się maluch znalazł.
Bidoczek.
Awatar użytkownika
Nue
Posty: 1641
Rejestracja: wt wrz 30, 2008 9:35 am
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: Nue »

To przyjmuję, że ten czas jest krótki jedynie w skali ludzkiego życia. Dla nich- to pełnia. Dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały i starość w końcu.
Popatrzyłam na sprawę z tej perspektywy i... jakby mi lżej. Opłakiwanie śmierci szczura to trochę taki ludzki egocentryzm. Żal, że odeszła bliska istota, ale tak naprawdę w tym bólu skupiamy się tylko na sobie. A one przecież tak pokornie i godnie przyjmują nieuchronność losu. Ech...
Cały czas usiłuję zracjonalizować straty, wytłumaczyć sobie, że tak musi być, że Szczurzy czas jest taki krótki ... Ale na usiłowaniach się kończy. Z czasem dochodzę do wniosku, ze posiadanie tak uroczych i tak kruchych istot i życie ze świadomością ich rychłego odejścia to czysty masochizm.
I jakże uzależniający...
Dobrze powiedziane. Rozsądek swoje, serce swoje...

Lubię bardzo Twoje opowieści, Deli, i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg historii Cirilki. Mizianko dla wszystkich rekinów! :)
[*] Mała Kawowa Apokalipsa... ciąg dalszy nastąpi. [/color][/size]

Gdyby szczury nie istniały, należałoby je wymyślić.
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: unipaks »

i ja czekam na opowieść o Cirilce i nie tylko
Pisz , pisz :)
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: *Delilah* »

Nue, Unipaks Ahh.. no tak się zbieram i zbieram do tego...
Te wspomnienia bolą nadal i trudno jest mi opisać ten czas, nie popadając w rzewny ton i nie zalewając się łzami..
Dzisiaj mam chyba za dobry humor, żeby powrócić choćby myślami do Cirillki..
Ale postaram sie w najbliższym czasie dokończyć to co zaczełam:)
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: *Delilah* »

Więc nie pozostaje mi nic innego, jak zagłębić się w Cirillkowe wspomnienia.
Przepraszam za chaos i nieskładność, mam wrażenie ,ze sporo z tych zdarzeń wyparłam już z pamięci...
Po pierwszej operacji, mimo ze weci stwierdzili, ze nie jest to nic złośliwego , ja usilnie wypatrywałam
w pooperacyjnym miejscu jakiegoś guza. Tydzień po operacji, rzeczywiście takowego wypatrzyłam.
Oczywiście w stanie przedzawałowym pocwałowałam do weta (tym razem gościłam w Tarnowie, jak na złość), wetka powiedziała, ze ona tego nie dotyka bo nie zna historii choroby, blablabla.
Po prostu ewidentnie nie chciała tego ruszać. Ale z pewnym wahaniem stwierdziła, ze może to być krwiak.
Kamień spadł mi z serca, ale następnego dnia pojechałam do Krakowa. Diagnoza potwierdziła się, na szczęście jeszcze nie zdążyło się wywiązać zakażenie, krew upuszczono. Biedna Cirilka dostała nakaz siedzenia nieruchomo, bez wykonywania zbędnych ruchów.
Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru zastosować sie do zaleceń. Juz parę minut po przybyciu do klatki, usiłowała otworzyć sobie drzwiczki, napinając się ze wszystkich sił.
Na nic sie zdawały moje wysiłki zatrzymania jej w jednym miejscu. Następnego dnia krwiak jak nowy.
Znowu poleciałam do weta, przeklinając zly los ,który ewidentnie się uwziął na mojego Bialego Misia.
Pamiętam, ze wraz z tą wizytą otrzymałam zaszczytny tytuł histeryczki roku :) Bowiem urządziłam koncertowy popis ryku oraz słaniania się na nogach ( w życiu nie zemdlałam, a wtedy faktycznie niewiele brakowało)
Wet nie wiedział, kogo ratować - mnie czy Cirillke :) Nawet chcial mnie uraczyc Neospasminą :)
Nakłuł po raz kolejny krwiaka. Naprawdę fatalny widok...
Dał antybiotyki i kazał smarować Arcalenem.
Przez parę kolejnych dni tak właśnie robiliśmy. Niestety krwiak nadal się odnawiał. Nareszcie po jakis dwóch tygodniach ciągłych wizyt u weta zniknąl.
Wszystko zaczęło się pozornie układać.
W czasie wizyt" krwiakowych", parokrotnie pytałam o dziwny zapach z pyszczka.
Weci (3 rożnych)oglądali i nic . Z uporem maniaka drążyłam temat. W końcu zostałam zbyta zwięzła odpowiedzią : " no przecież szczury zębów nie myją".
Pod koniec października czyli w dwa tygodnie po pierwszej operacji, pewnego ranka przybiegla do mnie Ciri... Z przerażeniem zobaczyłam ,ze ledwie je a całą prawą stronę pyszczka ma nabrzmiała ...
To ,co wtedy pomyślałam ,zamroziło mnie całkowicie ..-- przerzuty.
Jako całkowicie rozklejona wysłałam chłopaka do lecznicy. Dostaliśmy namiary na wetkę ,specjalizującą się w szczurzych zębach.
Pojechaliśmy do jej lecznicy i tak przekazano nam przykrą wiadomość -- wnętrze pyszczka Ciri wyglądało jak krwawa jatka, strzępki dziąsła, jakieś dziwne naloty(prawdop.ropa) na wew. stronie pychola. Ciri bardzo bolało, piszczala i wyrywała się ...
Zalecenie- operacja, kolejna...
Do czasu operacji antybiotyki (czyli od miesiąca prawie była non stop na antybiotykach)
6.11 Wysłałam TZ na operacje z Cirilką, ja oczywiscie swoim starym zwyczajem dostawałam fiksacji w domu . Obawiałam, się ze jest zbyt osłabiona żeby przeżyć narkozę. Na szczęście tym razem użyto narkozy wziewnej, wiec Ciri pięknie i szybko się wybudziła.
Żałuję ,ze nie wysłałam wycinka tworu ( wetka, stwierdziła, ze czegoś takiego nie widziała i nie wygląda to na ropnia, ale na otorbione "nie-wiadomo co") na histopatologię.
Ponoć wycięła "TEGO"`ile się dało, ale sporo zostało w Cirillkowym pyszczku, bowiem "TOTO" zachodziło az na dziąsła. Azeby to wyciąć, musiała przejść przez jej policzek na wylot i z iście zegarmistrzowską precyzją usunąć cholerstwo.
Ciri, mimo calego bolu, cierpliwie wszystko znosila. Dzien po operacji (oczywiscie podawalismy antybiotyki i cale ten arsenał lekow) wszystko bylo w porzadku. 10.11 w przeddzien swięta, policzek Ciri zaczal sie paprac. Z rany wydobywala sie niebywale cuchnąca maź, Ciri wyraznie cierpiala ,a w nocy jakims cudem wydarla sobie z pyszczka szwy.
Rankiem jak zobaczylam ten koszmarny widok, w te pędy zadzwoniłam do wetki, powiedziała :" ze prawdopodbnie ma uczulenie na szwy i żeby poczekać do następnego dnia i przyjechac".
W ten oto sposob zaczął sie nasz nieskończony rajd po weterynarzach.Zmiany antybiotykow, zmiany masci, zmiany sposobow leczenia...Wszystko na nic.
Srednio co 3 dni lądowaliśmy na czyszczeniu rany (moja umęczone, napuchnięta Ciri z raną na wylot...)
Kazdy dzien to byla katorga kilki zastrzykow, odpadania kolejnych martwic. Niewysłowionej męki Ciri, jak i mojej, zmuszona bowiem byłam bezczynnie patrzeć na jej cierpienie.
Nastaly dni czarne... chyba czarniejszych w swoim życiu nie pamiętam (powiecie, ze mało jeszcze przezylam, ale to naprawdę bylo cos czego slowa nie sa w stanie opisać)


Obrazek listopad 2008 Cirilka z Lilitką

Jako, ze miałam wtedy urlop dziekański, bez przerwy siedziałam z nią w domu.Zaczęłam cenić każdą sekunde,, wiedząc ,ze Ciri może juz nie wyzdrowieć.
Budzilam sie o 6 na pierwsza serie zastrzykow, a później juz cały dzień przygotowywałam kaszki z lakcidem, heparegenem, przeciwbolem i tak w kolko az do kolejnej serii zastrzyków. Bardzo się z nią zżylam w owym czasie (niestety, w ten najbardziej bolesny z bolesnych sposób).
23.11 (oczywiscie niedziela wieczor)Ciri dostała ataku neurologicznego,myślałam ze to koniec. Poprzez słowo "atak" mam na myśli cala gamę wszelakich objawów neurologicznych jakie miały wtedy miejsce. Ciri leżała skurczona w pościeli, nie reagując... Nawet nie mogę o tym pisać. Zresztą tu jest wszystko http://www.szczury.org/viewtopic.php?f=11&t=20935.
Myślałam ,ze to guz mózgu bądź gruczolak przysadki (przerzuty pooperacyjne).
Rankiem popędziliśmy do weta, Ciri nadal miała podkurczoną łapkę i lekkie zaburzenia równowagi.
Wykonaliśmy RTg, na którym jak byk widniały potężne nacieki na czaszce (przez to miała również wystające jedno oczko)

Obrazek (Cirillka)

Postanowiliśmy zrobić posiew bakteryjny, żeby wiedzieć cóż to za dziadostwo sie przyczepiło.Wyniki (robione podczas stosowania antybiotyku, bo po odstawieniu chociaż na jeden dzień infekcja wracała ze zdwojoną siłą)wykazaly gronkowca (jeden z odporniejszych na leki szczepów)a do tego bakterie z układu pokarmowego. Czyli słowem jednym, duet zabojczy..

Tu chciałam podziękować Anik1 Odmiennej, bardzo mi pomogłyście w tamtym koszmarnym okresie...


Obrazek Moja najcudowniejsza trójca 30.11.2008

Zastosowalismy polączone leczenie biodacynę + enroxil, wcczesniej gentamycynę.
Dochodzilismy w "kłujkach" do 10 razy na dobę (Ciri wygladala okropnie, podskorne wybroczyny, martwice) Biedna i obolala, gwaltownie chudla , bo pyszczek wciaz byl obolaly (plus ciągle czyszczenie rany). Dzien zaczynal sie moim placzem przy zastrzykach, nie moglam patrzeć na jej mękę, mimo to walczylysmy, wierząc ze sie uda.
Po miesiącu ciaglej walki nadal nie bylo widac poprawy. Caly grudzien minąl na nadziei .
23 grudnia zabrakło juz nawet jej.
Wetka w zaleceniach dalszego leczenia wpisała - eutanazja...
Nie chciałam wierzyć, miotałam się ,wmawiałam ,ze wcale nie -ze Ciri je, walczy, chodzi. A nawet jest weselsza niz byla. Nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli, ze po 3 miesięcznej walce, mam poddać się, bo jakaś idiotka po weterynarii napisała, ze to koniec? Wyslalam TZ do innego weta, dostaliśmy przeciwbólowy i zalecenie, zeby obserwować.
Skończył sie metronidazol, który jako jedyny z leków jako tako działał na Ciri. Zwróciłam się po receptę do wetki, ale ta odmówiła twierdząc ze to już jest meczenie zwierzęcia.
Jednak po drugiej rozmowie przez telefon udalo sie nam ją przekonać.
Ten czas wspominam jak przez mgłe, kazdy zien byl na wage zlota. Mimo ostrzezen weta, nie postępowałam racjonalnie, spalam z Ciri w nogach i jadłam z nią z tego samego talerza. A przecież ten gronkowiec byl rowniez bardzo niebezpieczny dla ludzi.. Buntowałam się, dla mnie oznaczało by to jej zdradę...
Nastał Nowy Rok, nie poszłam na Sylwestra (którego szczerze nienawidzę) wolałam zostać Z Ciri i śledziłam jej każdy ruch, zasypywałam smakołykami (mimo ,ze jadła miękkie jakims cudem nie rozrastały jej sie zęby) zagłaskiwałam wręcz na śmierć.
Wariatka? Chyba tak...
Nie bylo dnia, żebym nie płakała wtulona w jej pokłute ciałko, błagajac o jej wyzdrowienie. Przechodziło to już moją wytrzymałość. To czekanie. Na pogorszenie... żeby już dać jej ulgę.
Opcja "polepszenia"juz nie istniała.
Ten zestaw bakterii, dorosłego czlowieka by usadził w szpitalu na przynajmniej 2 miesiące...
A przeciez to malenstwo, tak wiele wycierpialo...
9.01 podjelam decyzję...,ze dzien pozniej pozwolimy Ciri odejsc... Widzialam ,ze cierpi, je coraz mniej ...najgorsze bylo dla mnie to ,ze nadal pozostawala aktywna i wesola. Zawsze cierpliwa przy zastrzykach, tak jakby wiedziala ,ze chcemy jej pomoc.


Obrazek
Cirilka pare dni przed ...


10.01 Przyjechała do nas Buba od Gryski. Tego dnia straciła swoje stado ,a ja postanowiłam ją zaadoptować, zeby mogla swoj czas spedzic w towarzystwie podobnych wiekowo szzurkow... Smutny to był dzień. Cieszyłam sie z przyjazdu Bubinki, ale czarne widmo niedzieli skutecznie tłumiło wszelaką radość...


Obrazek Buba i Cirilka .10.01.2009

Obrazek Ostatnie zdjęcie Ciri...


Tej nocy nie spalam, myslalam ,ze w czasie choroby Ciri, wypłakałam wszystkie łzy, ale nie...

cdn.
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: *Delilah* »

Obrazek

Ciri dzień przed odejściem za TM. .. Tu dokladniej widać jej opuchnięty pyszczek ..


Obrazek
tu widac jeszcze dokladniej ,dlatego zamieszczem miniaturkę.
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
anik1
Posty: 268
Rejestracja: sob paź 04, 2008 7:47 pm
Lokalizacja: kraków

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: anik1 »

Biedna kochana Cirilka. Wyglądała rzeczywiście żle, ale miała tyle sił, tyle energii i chęci miziania, że aż wydawało sie nieprawdopodobne że jest tak strasznie chora i wymęczona leczeniem.
Dzielna, cudowna szczurka :'(
Awatar użytkownika
Nue
Posty: 1641
Rejestracja: wt wrz 30, 2008 9:35 am
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Re: ~~Moje Rekiny Puszyste

Post autor: Nue »

Tyle cierpienia na takie małe, dzielne ciałko :'(
Brak mi słów.
Śpij spokojnie, malutka.

Zaklinam los, żeby oszczędził tego moim szczurom.
[*] Mała Kawowa Apokalipsa... ciąg dalszy nastąpi. [/color][/size]

Gdyby szczury nie istniały, należałoby je wymyślić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”