Gałek wykręcić nie mogę , im co prawda nie są wcale potrzebne , ale mnie jak najbardziej – jakoś te szuflady otwierać muszę , Houdini nie jestem .
Pomysł na zagospodarowanie sufitu wydaje się być atrakcyjny , zwłaszcza dla szczurków .
Ani chybi jak nic już po tygodniu zaczęłyby mi z niego skakać na twarz !
Na razie jesteśmy w trakcie sprawdzania , czy panienki potrafią chodzić do góry nogami po płaskim ( i gładkim ) . Myślę , że majówka może im minąć w pełni aktywności …
Wczoraj Pląsawica liznęła od mojego męża (który nie potrafi im chyba niczego odmówić) nieco Stronga i zaczęła ćwiczyć sztuczki cyrkowe pragnąc dostać się na parapet po …kablu od komputera . Weszła na stół i z ułańską fantazją wstąpiła na kabelek , który – jak to kabelek - bynajmniej nie utrzymywał się sztywno w poziomie . Była przy tym całkiem sprytna , kiedy tak szła przesuwając przednie łapy naprzód, tylną natomiast asekuracyjnie pozostawiając nieco za sobą.
Nie trwało to jednak długo – nie na tyle niestety , bym zdążyła pstryknąć fotkę , bo w pewnym momencie zadziałała siła grawitacji , której pozostający w wiotkim zwisie kabelek nie stawił oporu , i której nasz tłuściutki linoskoczek w swoim przedsięwzięciu zwyczajnie nie uwzględnił . Czarnulka w jednym momencie oglądała wzory na wykładzinie , a w następnym straciła ten obraz z oczu n a rzecz mało atrakcyjnej bieli na suficie . Przyznać muszę , że wczepiła się wszystkimi pazurami w ten kabelek z desperacją , o jaką bym jej nie podejrzewała , bo do podłogi nie było daleko (czy raczej : wysoko ) i jej wysiłek – a że był potężny , świadczyły okropnie wybałuszone oczy – nie był wcale uzasadniony .
Jak można było oczekiwać , najpierw odpadły dwie tylne łapy , mające niewykonalne zadanie przeciwstawienia się sile ciężkości działającej na pulchne cztery litery wdzięcznej Pląsawicy.
Jeszcze przez kilka chwil wisiała w pionie uczepiona kabla już tylko przednimi łapami , a potem w śmiesznej stójce znalazła się na podłodze .
Dżuma w tym czasie w swoistym dla niej uporze zajmowała się obnażaniem wersalki , którą zabezpieczyliśmy przed częstym kropieniem przed panienki dodatkową materią , która jednak
nie przypadła jej chyba do serca , bo wciąż zdziera ją niemiłosiernie z oślim wprost uporem .
Może uda mi się nakłonić czarnulkę , by jeszcze raz pobawiła się w linoskoczka , i pstryknąć fotkę …
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/2ba ... 39ec5.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c2c ... 4cd50.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/331 ... 65ac4.html