Same złe wiadomości

Lilce scanomune nie pomogło, pojechaliśmy dzisiaj po antybiotyk. Dostała 2 zastrzyki, ale jak! Ja rozumiem, że u dr Piaseckiego też są stażyści czy tam praktykanci, za każdym razem inne osoby, ale chyba już nigdy nie pozwolę dać zastrzyku jakiejś innej osobie poza wetami tam przyjmującymi. Zastrzyki robiła stażystka/praktykantka (?), przytrzymałam jej Lilkę i pierwszy zastrzyk ładnie zrobiła (zresztą Lilka jest dość spokojna przy zastrzykach), drugi zastrzyk masakra... złapała jej skórę, wbiła się i nie wiem jak ale zeszła jej igła tak, że przebiła na wylot z boku, tak jakby pod ukos wbiła. Efekt taki, że jak nacisnęła to trochę poleciało na stół, poprawiła i wbiła normalnie ale co z tego, jak trafiła chyba na naczynko i krew się polała, do tego Lilka przy tym nietrafionym wbiciu zaczęła piszczeć, wyraźnie ją zabolało. Aż mnie za serce ścisnęło. Jakby tego było mało, to nawet tej ranki jej nie przemyła
Druga sprawa - łączenie. Tyle szczurów już łączyłam ale tak problematycznego łączenia to jeszcze nie miałam. Do tej pory wszystkie razem biegały sobie spokojnie, Nimfa trochę panikowała, Łatka kotłowała się z innymi ale ogólnie był spokój. Dzisiaj je puściłam, wszystkie biegały w harmonii, żadnych bójek, nic. Powiedziałabym nawet, że zapowiadało się świetnie. Łatka weszła do towera, w środku była Shiva i jedna z agutek (chyba Rosalie), i nic, totalny spokój. Zazwyczaj Shiva goniła, albo Megi przepędzała, a teraz tylko obwąchała jak gdyby Łatka była w stadzie. Biegały tak sobie do czasu, nagle patrzę a przez pół pokoju w moją stronę (leżałam na łóżku) biegnie Skierka, przerażona. Zatrzymała się pod łóżkiem i stała tak w bezruchu, no to wzięłam ją na ręce i się uspokoiła i poszła dalej biegać. Nie wiem która ją tak wystraszyła. Potem Nimfa z wrzaskiem uciekła przed agutkami za regał, i jak któraś tylko się zbliżała do szczeliny i próbowała ją powąchać albo do niej wejść to strasznie piszczała. Odciągnęłam agutki i udało mi się wyciągnąć Nimfę i wsadziłam do jej klatki do Akiry, żeby się uspokoiła (klatka była non stop otwarta). Jakby tego wszystkiego było mało, usiadłam sobie na podłodze obok klatek i głaskałam wszystkie które się nawinęły albo na mnie weszły. Łatka zaczęła szamotać się z Sigmą, obie stały na dwóch łapkach, w piąstkach zaciśnięte włosy przeciwniczki i tak stały trzymając się i pokazując zęby sobie, a Łatka dodatkowo zgrzytała zębami. Nie wyglądało to ciekawie ale nie ingerowałam, podeszła Shiva i stanęła na dwóch łapach opierając się przednimi na Łatce, ta momentalnie puściła Sigmę i rzuciła się na Shivę. Zaczęły się kotłować, pofrunęły duże kępki sierści więc stwierdziłam, że je rozdzielę. Klasnęłam głośno i wystraszone od razu się rozbiegły, ale widać było, że to dla Łatki duży stres. Dziwnie się zachowywała po tym. Jakoś tak jakby kulała, do tego odeszła kawałek i się położyła, obejrzałam ją ale nic nie miała. Poszła dalej biegać. Położyła się z drugiej strony pokoju, przy szafce i leżała zgrzytając zębami. Wystraszyła mnie nie na żarty. Sama już nie wiem co robić. Agutki jakieś bardziej nachalne mi się wydały dzisiaj, za to Megi zachowywała się na medal, nie ganiała jak to ma w zwyczaju i była bardzo grzeczna. Jutro puszczę je znowu i spróbuję z wanilią. A myślałam, że łączenie Shivy było problematyczne...