Zaczeło się od choroby White'a. Jezdziśmy codzinnie de weta, dostawał po 3 zastrzyki. Pózniej historia z niewladną łapką...
Tak więc od początku oswajanie nie szlo najlpiej.. Chcialam zeby ogon jak najwięcej odpoczywal. No ale to chyba nie wyszlo na dobre oswajniu

Probowalam go czasem brać na ręce ale strasznie sie wyrywał... Jakoś nie moglam go wtedy zmuszać. Po prostu bylo mi go jakoś zal.. Teraz gdy White jest zdrowszy stwierdzilam, ze nie moge juz dluzej czekać bo potem moze juz byc calkiem zbyt pozno.
White od początku nie chciala wychodzić z klatki. Wogole. Mogla by stać caly czas otwarta a ona by nawet nie pomyslala nad opuszczeniem swojej klatki :? Wychodzila owszem ale jak ją kusilam smakolykami ale nie odeszla nigdy na odleglosc wieksza niz 2 metry od klatki. Jedynie dluzej przebywala poza nią gdy lezalam na ziemi przykryta szlafrokiem a ona pod niego wchodzila i biegala. Mozna powiedzieć, ze tak jest do dzisiaj

Jedynie czasem wyjdzie schowa sie pod moj szlafrok i to wszystko. Bralam ją kiedyś na łózko i porzykrywalam sie razem z nią koldrą. Jednak ogon caly czas biegal w tą i z powrotem. Nie mogl sie uspokoić i zasnąć

Wychodzi ze swojego domku wtedy jak wyjde z pokoju albo jak zgasze swiatlo (nie licząc wychodzenia po jedzenie)
Nie wiem czy ona sie mnie boi.. Gdyby sie bala to by calkiem uciekala przede mna. Nie mam juz pomysłow co zrobić zeby zaczeła wychodzić z klatki i zeby sie do mnie bardziej przywiązala..
Ponoć male szczurki oswaja sie na sile a starsze po doboci..
Juz nie wiem, do ktroej zasady mam sie stosować..
