Dziś w wieku ok. 1,5 roku oszedł mój kompan z ogonem - Pinky.
Kupiony spontanicznie, przez przypadek - jako próba rehabilitacji w mojej relacji ze szczurami po jednym, którego miał mój brat, ale oddał go po kilku tygodniach, nie radząc sobie z nim.
zdjęcie z młodości:

Pinky stał się moim wiernym i wdzięcznym przyjacielem, w obecnym i poprzednim mieszkaniu, razem uporaliśmy się z przeprowadzką.
Niesamowicie bystry, ciekawy świata, przyjacielski i ufny, nigdy nikogo nie ugryzł.
Czasem mam wrażenie, że był dokładnie taki jak ja

razem przy komputerze:

Jego największym przysmakiem były chrupki kukurydziane, na dźwięk otwieranej, szeleszczącej paczki dostawał małego świrka, a chrupki smakowały mu jak nic innego.
Po cierpieniach ostatnich dni pogrążony w chorobie, dziś w spokoju zasnął, uśpiony na moich rękach i jeszcze długo był ciepły...

Dziś pochowałem go, w ładnym miejscu, które kojarzy mi się z moją młodościa... zostawiłem mu wielkiego chrupka w łapkach... żeby nie był głodny, dokądkolwiek się udał

tu spoczywa Pinky:

Żeby nie było tak smutno, na koniec nasze wspólne zdjęcie, które lubię najbardziej i tak chciałbym go zapamiętać...

I te jego nagłe zainteresowanie gdy tylko coś się działo albo wymawiałem jego imię lub cmokałem, szybkie zrywy i skoki po pięterkach... jeszcze długo będę je miał przed oczami

Spoczywaj w pokoju mój mały przyjacielu.