Moj maly Glunio trafil do mnie jak mial juz okolo 4 miesiace, czyli byl juz sporym bobasem. Zostal "zamowiony" ze tak powiem w zoologu w Carlow/Irl (tak wyszlo, tu mieszkam sobie)Na poczatku, gdy go przywiezlismy z moim chlopakiem, bylismy troche rozczarowani, ze Glutek uwazal nas za swoich wrogow, byl bardzo bojazliwy, prychal, kwiczal, atakowal, ale nie bylo to typowe gryzienie tylko lekkie ukaszenia, takie ostrzegawcze, jak tylko probowalismy go wyciagnac z transportera. Dlugo trwalo zanim zdecydowalam sie wlozyc tam reke i go wyjac. To bylo stresujace dla mnie, a on to czul i wykorzystywal:) Jednak gdy udalo nam sie w koncu "zainstalowac" go w nowej klatce, uciekl do swojego drewnianego domku i nie wychodzil przez wiele dni, chyba zeby cos przekasic i nabrudzic:))) Ponad trzy tygodnie byl osowialy i dziwnie reagowal jak sie otwieralo klatke, wychylal z zaciekawieniem glowke, po czym cofal sie gleboko do swojej samotni, a ja nie moglam patrzec jak sie meczy. Prawdopodobnie wczesniej siedzial sam, nie byl brany na rece, ciezko powiedziec, zachowywal sie dziwnie. Jednak po jakims czasie kiedy napalilam w kominku, usiadlam na podlodze, Glutek mial otwarta klatke, nagle przybiegl i wyspinal sie na mnie, zaznaczy l teren i uciekl. Potem robil to coraz czesciej, a teraz robi to nagminnie, jak tylko widzi ze wchodze do kuchni, przybiega i wskakuje mi na nogi. Jest cudownym wesolym szczurkiem, choc mam swiadomosc ze potrzebuje mnie caly czas, a ja nie moge z nim byc, bo pracuje calymi dniami. Weszlam naforum, i dowiedzialam sie ze moje malenstwo jest nieszczesliwe u mnie, bo nie ma szczurzego towarzysza zabaw. Na poczatku nie moglam w to uwierzyc, teraz jednak wiem, ze tam na forum ludzie mieli racje.
Teraz mam slicznego kolege (znalazlam go tutaj) dla mojego Glutaska, troche trwal proces laczenia, bo ok trzy tygodnie, sprawdzalam rozne opcje, czytalam jak u innych uzytkownikow to przebiegalo, ale sie udalo, i teraz widze ze te moje male pampuski nie moga bez siebie zyc. Kiedy jestem w domu, daje im duzo swobody, klatki maja caly czas otwarte, na wybiegu trwa wieczna wojna, wyscigi na schodach, a co najlepsze, nauczyly sie wreszcie wskakiwac do klatek na "jedynke" i "dwojke":) a przynajmniej ja mam taka nadzieje:)
Oto kilka fotek moich malych "szumowinek"")
