Runa jest właśnie u weta. Ja jako odpowiedzialna opiekunka, stchórzyłam ,dostałam histerii i wysłałam TZ.
Michał powinien niedługo wrócić.
Ja naprawdę mam dość. U weta zachowuję się jak niespełna rozumu...
Szczury to nie na moje nerwy, dochodzę powoli do takich wniosków...
Wczoraj od razu zaaplikowalam scanomune i na wszelki wypadek dzieciaczkowy nurofen (Runa podejrzanie zgrzytała zębami).. I znowu zaczela jeść papier (zupelnie jak przy pierwszym zapaleniu ucha). Lata po calym pokoju i wygrzebuje gazety. Chowam przed nią, żeby się jeszcze dodatkowo nie zatruła tuszem drukarskim...
Dziekuje Wam za kciuki, bardzo mnie podtrzymujecie na duchu.
Ehh...
Na dodatek śniła mi się Ciri dziś. Po raz pierwszy...
Jakoś przed samym przebudzeniem moim, dlatego tak dobrze pamiętam.
Mama przyniosła mi Ja na fotografii

Ciri była cała i zdrowa, bez obolałego pyszczka, wesoła i puszysta. Lśniące białe futerko..
Tak strasznie sie cieszyłam , ze znowu jesteśmy razem, nie mogłam w to uwierzyć bo " przecież Ciri już nie ma":)
Jednak moja Rodzicielka, ktora przyniosła " Ciri na zdjeciu", wytłumaczyła mi niczym dziecku : " że przyniosła Ją tylko na chwilę, żebyś mogły sie zobaczyc "...
Nie powiem, miły ten sen...

Ale obudziłam sie rozrzewniona i rozbita i takie wrażenie towarzyszyło mi przez cały ranek. Zdumiewające, jak bardzo treść ostatniego snu, może zaważyć na naszym dziennym nastroju.
Może i jestem zabobonna, ale w sny wierzę, ciekawe czy ma to coś wspolnego z Runą?
Niech oni już wracają...