to jednak prawda, że każdy medal ma dwie strony; takie na przykład geriatryczne zaniki pamięci odmiennej

: czytam ostatnie wpisy i dumam: no, śliczne szczury i nowy będzie, ale nie kojarzę, co za jedne? Czemu ja o nich nic nie wiem???

Musiałam wrócić do początku…
- zła strona medalu: pewnie w tym czasie umyka mi jakaś inna ważna historia
- dobra strona: cieszę się, że Ziutka jest u Ciebie. (a że już się cieszyłam w lipcu- mam radość jak nową – „bonus” po prostu

)
Ziuteczka, pod wieloma względami przypomina mi Jurija- moje łaciate kochanie. Oby zdrowia ten szczur miał wprost proporcjonalnie do ilości krwi, którą mi utoczył i stresu, o który mnie jego niepokorna natura przyprawiła (i przyprawia zresztą ). Na ten moment, w kwestii łapania Gryzaka: u mnie rękawice nie zdawały egzaminu, bo toto stanowczo zbyt zwinne a i przegryźć skórzaną rękawicę dla niego, to pikuś. Natomiast świetnie się sprawdzało branie przez spory ręcznik. Zanim zdołał się z tego ręcznika wydobyć, zawsze go jeszcze zdążyłam wytłamsić i przenieść w wybrane miejsce. Ręcznik powinien być na tyle spory, żeby można go złożyć podwójnie (wtedy na mur nie przegryzie) i „zakutać” całego zwirza. Robiłam to maksymalnie spokojnie, żeby się nie bał, on w szmatach głupiał, bo nie wiedział właściwie w co dziabać a jak już się wydobył z czeluści ręcznika to okazywało się zwykle, że kucam przed klatką z grajfającym się Jerzolkiem na kolanach

. Klatka była na tyle kusząca, że odpuszczał dziabanie i tylko z niesmakiem ofuczawszy mnie, szedł do siebie.
