Duecik może i wyglądał cudnie i słodko w tym ciasnym kącie pod oknem, ale był autentycznie struchlały z przerażenia i patrzeć na to nie mogłam, więc przygarnęliśmy do siebie strachulce w celu ukojenia lęków . Tak więc wyciąganie ich prawie wbrew ich woli z owej kryjówki dokonało się w imię dbałości o dobro ogonków.
Choć jakby mnie kto pytał , to one nie wyglądały na przekonane.
A jakby kto pytał ich , to usłyszałby , że przejęcie odbyło się wbrew wyraźnej woli zainteresowanych ( a nawet przy ich wyraźnym sprzeciwie) .
Na swoją obronę mam to , że zwyczajowo nie wyciągamy szczurasków z żadnych kryjówek – nie ma takiej potrzeby , jako że poza nami jest przymus łapania ich do klatki przed wyjściem do pracy czy gdziekolwiek.
Deli, ja również częstuję panienki trunkami w ilościach laboratoryjnych , ale mąż mój ma widoczne kłopoty ze stanowczym powiedzeniem :- Dość już.
Zresztą niewiele potrafi im odmówić, traktuje jak skarby i rozpuszcza na każdym kroku. Jak kiedyś zostanie dziadkiem , to nasze wnuki będą potworami…
W sobotę przed nastaniem nocy Dżuma znowuż manifestowała niezrozumiałe dla nas obawy przed doskonale spenetrowanym i znanym jej do bólu terytorium . Wprawdzie słodka była , gdy tak zamykała swoje patrzydełka niczym konik morski , ale całość wyglądała doprawdy żałośnie.
Czarna Pląsawica dawno już na mansardzie śniła o księciu z bajki , gdy Dżuma nadal trwożliwie przyklejona do mnie chroniła się pod kołderką, od czasu tylko do czasu wysuwając czubek zestrachanej mordki w ciemność nocy. Jakoś tak po trzech godzinach podsadziłam ją do siostry na górę , by się wzajemnie wspierały… albo razem zeszły na parter.
Kiedyś Peanutka z nami spała , ale nie było w tym jej strachu i było to cudowne. Wciąż tęsknię za tym stworzeniem…
No ale dość nostalgii!
Wczoraj siostry mogły posmakować śmietanki prawdziwej – mąż kupił na wsi mleko niechrzczone i ściągnął nieco delicji. Co tam się działo!
Siostry naprawdę nie udawały , że oglądają „Wejście smoka” czas jakiś temu – walczyły zajadle i niezwykle ofiarnie - a biel rozpryskały w promieniu niewiarygodnie wielkim. Odeszły od miski dopiero , jak wszędzie było czysto.
Dziś mają marzenie o przespaniu popołudnia z wieczorem , ale raczej im się nie spełni – rozgoryczona ciągłymi pobudkami w postaci pulchnych brzuszków i słusznych dupek lądujących pośrodku nocy i nad ranem na mojej biednej głowie , postanowiłam je przetrzymać i dać im szansę na większą senność w porze nocnego spoczynku .
Ach , jakież śmieszne są rozespane , nieprzytomne ogoneczki , mniaaaammmm….
Chyba się tak powzruszam i porozanielam jeszcze z kilka razy…
