W piątek 6 kwietnia 2007 roku ze sklepu zoologicznego w Szczecinie zabrałam Dyzia. Był dosyć malutki, miał około miesiąca. Śliczny Husky. Zawsze wesoły i skory do zabawy, a przede wszystkim do pieszczot. Przy głaskaniu, drapaniu, zamykał oczka i przysypiał, ale po odjęciu ręki od niego znowu się budził
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
. Za jogurty i makaron dał by się pociąć. Mój pierwszy samiec. Wyrósł na ślicznego dużego szczurka... Jakiś czas temu zauważyłam, że coś ma z tylnymi nóżkami, jak by ciąga je za sobą. Ale dużo jadł, pił. Miałam z nim pójść do weta po powrocie z wycieczki tygodniowej. Niestety nie zdążyłam. Około 30 minut przed moim przyjazdem, biegnąc do domu znalazłam go nieżywego
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
. Tak bardzo chciałam być przy nim, a nie zdążyłam... sam był, zupełnie sam. Jest mi tak przykro, tak go kochałam. Ukochany Dyziaczek. Był cudowny ...
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
:(:( Na zawsze w mojej pamięci Dyźko
![Obrazek](http://i28.tinypic.com/2m792ds.jpg)
Jak był malutki
![Obrazek](http://i27.tinypic.com/oayerp.jpg)
zdjęcie zrobione około 2 miesięcy temu