Akka, zwierzaczki wycałowane.
Dziekujemy Wszystkim za zyczonka raz jeszcze
Wieści z frontu - dzisiaj w nocy przeniosłam staruszeczki do chorobowki, bo zauważyłam ,ze z trudem wczołgują się na poleczki w nizszej klatce.
Dziewczyny młodsze, z powrotem dostały rurę i dwie klatki na wyłączność.
Z czystym sumieniem, zadowolona, ze wszyscy zadowoleni, poszłam spać.
Oczywiscie zaniedbane nieco młodziki stwierdziły, ze tak łatwo się nie poddadzą.
W hałasach nocnych szczególnie celuje Sandija, dzis natomiast przechodziła samą siebie, spragniona wolności.
Jako że byłam dosyć zmęczona, spalam snem sprawiedliwego i nie zwracałam uwagi na upiorne dźwięki dochodzące z klatek.
W pewnym momencie, poprzez opary senne poczułam, ze cos miłego i miękkiego chodzi po moich nogach.
To mile i miekkie czasami stawało sie denerwująco kłujące, ale ogólnie pozytywne wrażenia dominowały
Fajnie było tak sobie przesuwać stopą po tych mieciutkich futerkach ...
Ale nagle z cała wyrazistością zdałam sobie sprawe, ze przeciez cale badziejstwo jest schowane, fakt - staruszki maja otwarta chorobowke, ale juz od dluzszego czasu nie wdrapują się na łożko...
Wysilkiem woli podniosłam się, i co zobaczylam ?
Wielce zadowoloną z siebie Sandijkę i łypiąca na mnie ciekawie Kokardę.
Chwyciłam badziejstwo i wsadziłam z powrotem do klatki.
Za chwilę (oczywiscie zdazylam juz zasnąc, nie zajelo mi to wiecej niz sekundę:)
sytuacja powtorzyła się.
Zdenerwowałam się.
Zaswieciłam swiatlo i spłynęła na mnie iluminacja. Te głupki przegryzły rurę !
Moją piekną futurystyczną rurę!!
Skandal...
Z mniej przyjemnych wieści, powoli przygotowuję się, do decyzji o uwolnieniu Lili...
Wygląda naprawde zle...Chudzinka lekko sie czołga, guz rosnie..Do tego wszystkiego problem stanowi beznadziejny apetyt.
Widze, ze zaczyna się meczyć...
Co ja bym dała, zeby nie bawić się w wyrocznie i kata zarazem...
Dzisiaj lezalysmy sobie razem, a Lili tak uroczo pulsowała oczkami... Moje schorowane maleństwo.
Nie pisalam wczesniej, ale Lili jest dodatkowo na enro. W poniedzialek zauwazylam ,ze trzepie glowką a w prawym uchu jest jakaś maź ...wariatkowo... Sila złego na jednego.
Jeszcze tego nam brakuje, jakiegos beznadziejnego chorobska.
Runka, nadal trzepie uszkiem, ta bakteria nadal tam jest, wiem ze jest to niewyleczalne.. Wetka tez nie dała nam specjalnych na to nadziei...
Ale Runia jest w o tyle lepszej sytuacji, ze je... Wprawdzie porusza sie bardzo malo, przez serduszko szybko się meczy. Głownie lezy spi i je.
Boje sie, ze kiedy Lili odejdzie, Runka tez sie podda...
Nawet myslalam o tym, czy nie pozwolic im odejsc razem... Ale patrzac na Rune jest w lepszym stanie..
Ale nie chce znowu czekac na taki moment, kiedy bedzie juz najwyzszy z najwyzszych czas..
Okropnie przytlaczajace mysli, decyzje i rozważania a rozwiązania brak.
I żeby nie było tak bardzo smutno - Runka dzisiaj umownie kończy 2,5 roku....
Taki usmiech przez łzy...