Dziękujemy za kciuki, przydały się
Od kilku dni na myśl o wecie ryczałam jak bóbr. Dzisiaj też bez zmian. Przez całą drogę do weta płakałam. Musiałam postać chwilę przed lecznicą, żeby się uspokoić. I tak po wejściu do gabinetu zanim jeszcze zdążyłam wyjąć z transporterka Gaję do moich oczu napłynęły łzy.
Od maleńkości chodzę ze wszystkimi zwierzakami do tego samego weta. Już moja mama jako dziecko chodziła do dr.Tomaszewskiej i tak już zostało. Jednak jak do tej pory nie udało się jej wyleczyć żadnego z moich ogoniastych. Dr. Blanc została mi polecona przez kolegę, który ma szczury. Podobno baaardzo fajna babka, specjalista od gryzoni. Jednak inni lekarze z tej
lecznicy raczej słyną z negatywnych opinii. Na moje nieszczęście grafik nie został w internecie zaktualizowany a nastąpiły zmiany i w momencie, kiedy weszłam do lecznicy dr. Blanc skończyła dyżur

Przyjęła mnie dr. Pęczalska od chorób wewnętrznych.
Zmierzyła temperaturę Gaji (to badanie było dla staruszki nie do zniesienia, bo mało nie wyszła z siebie), osłuchała pucka, obejrzała guza. Zapytała ile ma lat, ile waży (akurat ważyłam dziewuchy przed wyjściem), czy ma apetyt itp. Zapytała również o guza; kiedy zauważyłam, czy szybko rośnie itd. Powiedziałam całą prawdę i tylko prawdę
Wet podał Gaji sterydy i kazał obserwować tylne łapki czy się nie poprawiło. Poza tym dostała witaminę z grupy B i antybiotyk, bo ma lekki szmer nad klatką piersiową. Przykazała również przyjść jutro do dr. Blanc, bo jednak ona się bardziej w gryzoniach odnajduje, na antybiotyk i postanowienie co z guzem. Ona osobiście proponuje operacje. Mówi, że trzeba zrobić zdjęcie czy nie ma zmian w kościach przy łapce. Operacja jest ryzykowna, ale może warto...
Według mnie, to igranie ze śmiercią i raczej na pewno nie zdecyduje się na wycięcie guza. Ja wiem, że on szybko rośnie. Wiem, że jej przeszkadza w chodzeniu i będzie coraz gorzej. Jednak bądźmy realistami. Gaja bez miesiąca ma 3 lata, to naprawdę zaawansowany wiek, jak na szczura. Tyle razy słyszałam, że szczur był młody, silny, a się nie wybudził z narkozy.
A co Wy o tym sądzicie?
Chciałam, żeby wetka obcięła pazury Faramuszce.
Ona pyta:
- Jakie pazury? Przecież ona ma króciutkie.
- ...ale drapie.
- ...bo to szczur
Poprosiłam by sprawdziła czy ząbki są ok. Powiedziała, że dolne są jakby troszkę przydługie, ale to minimalnie. Powiedziałam, że daje im suchy chlebek i mają w klatce wapienko. Ona na to, że w takim razie wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Ogólnie Gaja została pochwalona za odwagę przy zastrzykach i za żywiołowość mimo wieku. Wet powiedział, że naprawdę nieźle wygląda mimo tego guza i "nieczynnych" tylnych łapek. A jak ma apetyt, to genialnie. Bardzo się cieszę
Nie wiem, jak ja jutro to wszystko ogarnę. O 5 muszę wstać, o 6 wychodzę, o 8 mam wykłady. O 16:0 kończę, ok 19 albo później będę w domu. A do 21 jest weterynarz. Chyba nie przeżyję jutra
Poważnie zastanawiam się nad oddaniem Enigmy.
Żałuję teraz, że wzięłam maluchy, bo wszystko zaczęło się sypać.
Z kasą kiepsko, z czasem coraz gorzej, i jeszcze ta noga.
Wciąż kuleję i mam coraz mniej chęci. Jeszcze TŻ wyjechał.
Tak bardzo mi źle

Z znikąd wsparcia.
Ja chcę do Pawełka
WP, zdjęcie Erosa jest w temacie malców. Tylko jedno, bo jestem strasznie zalatana... teraz na dodatek boję się je wyciągać, żeby znowu któryś nie zwiał
W ogóle mam do Ciebie ogromnie ważną sprawę... Napiszę na priv.
A jeśli chodzi o to ważenie:
Gaja 314g (-6g)
Faramuszka 314g (+9g)