Ten, który zawsze ze wszystkimi chciał żyć w zgodzie i przytulić się do każdego w stadzie.
Z trzech muszkieterów był Portosem, który nie pogardził żadną strawą ani napojem.
Namiętny roznosiciel kubków i opakowań po całym domu.
2 tygodnie temu zaczął spadać z półeczek. Potem poruszał się coraz mniej i wydawał się coraz bardziej zdezorientowany. Steryd nie przyniósł poprawy. Mam nadzieję, że cieszyło go przynajmniej głaskanie, którego wcześniej najczęściej unikał z powodu swojej lękliwości. W końcu, choć bardzo chciał, nie potrafił się nawet umyć. Ostatniego poranka leżał już prawie nieprzytomny, bardzo słaby, nie chciał przełykać, pojawiło się chrumkanie i okazało się, że ma krwotoczne zapalenie płuc. Trzeba było mu pomóc odejść, aby nie cierpiał.
Przeżył około 2 lat, pożegnałam go 5.10.2009. Wydawało mi się, że pogodziłam się już z jego losem, bo takie bywają losy staruszków, bo niejeden raz chorował, bo często budził się z porfiryną, nawet gdy nic nie wydawało mu się dolegać.. ale i tak jest mi bardzo przykro

Djuficzek:




z kumplami:
