Moje kolejne słoneczko, które zgasło...

Na dniach miała kończyć 2 latka, mój najstarszy szczurek. Prawdziwa dama, delikatna, subtelna, miziasta, spokojna, dawała się brać na ręce i pozwalała ze sobą robić wszystko. Największa piszczałka, piszczała przy samym dotyku lub podnoszeniu, u weta piszczała zanim ją jeszcze ktokolwiek dotknął, tak na wszelki gdyby zamierzał jednak to zrobić. Razem z Akirą trafiły do mnie 5. lutego, z powodu świerzbu i innych dziwnych objawów, przeszły najdłuższą kwarantannę nim zaczęłam je łączyć z pozostałymi babami. Ale wiem, że były szczęśliwe. Akira odeszła nagle, nie wiem co było przyczyną, możliwe że serduszko. Nimfa... Nimfa zaczęła gasnąć 1,5 tygodnia temu, powoli łapki zaczęły jej siadać i inne rzeczy. Ostatecznie już praktycznie nie chodziła, musiałam ją karmić gerberami, nutridrinkiem, podstawiać poidełko pod pyszczek by się napiła, przemywać oczka z porfiryny. Przykry widok, zwłaszcza te jej puste, smutne spojrzenie... Nie było już w niej radości, po prostu sobie była. Postanowiłam jej pomóc i pojechaliśmy do weta na zastrzyk... Brakuje mi sióstr, moje największe szczurki, takie mięciutkie i miłe w dotyku... Nimfa to 4 ogonek, który mnie opuścił, w ostatnim czasie...
[*] dla mojej Damy