To ja w oczekiwaniu na wieści (muszą być dobre- nie ma innej opcji!) jedną ręką trzymając za Bezę, drugą skrobać będę...
Tupek ważył 0,5 kg i mam wrażenie, że on się po prostu nie spodziewał ataku od takiego malucha... Nie mam pewności co do tego ale chyba był właśnie alfą...
Ou la la!
W momencie, na oczach i mimo natychmiastowej interwencji ludzi, rozwalił dwa razy większego od siebie szczura! chłopczyk przed okresem dojrzewania- dorosłego, pełnowartościowego samca! Niesamowite! Przepraszam Cię bardzo Nieja. Wiem, jakie to dla Ciebie okropne, ale nie mogę się powstrzymać, od popatrzenia na to z innej strony: cóż też to Mamuśka Natura za stworzenie zmajstrowała? Już wcześniej pisałaś, że zdumiewa Cię jego inteligencja. Ale on, w jego wieku, teoretycznie nie powinien umieć tego zrobić. Takie rzucenie się do gardła znaczy, że to walka „na śmierć i życie” i normalnie, jest wskazaniem do kastracji.
Dzieci ssaków ( w tym drapieżników ), długo uczą się zabijania. A tu masz: jeszcze mu dobrze jąderka nie zeszły, a to piekielnie inteligentny, znakomicie wyszkolony komandos z licencją na zabijanie... super szczur jakiś, czy jak? I nie wiele tu wyjaśnia przeszłość- jakakolwiek by nie była; „za mało” tej przeszłości.
Przeszłość, może tłumaczyć dziwne, „nie szczurze” zachowania mojego Stefka z Blokowiska, bo licho wie, jak długo i jakiej był poddawany presji. Ale malutki ssak „wie” o swojej bezbronności i trauma wywiera na nim skutek raczej taki, jak na Gacusiu, u którego dzikość jego natury i paskudny charakter, objawiły się właśnie
z opóźnieniem (kochanie moje słodkie, jak dobrze, że nie umie czytać).
Doprawdy; zdumiewające cudeńko Los powierzył Twoim rękom

.
Muszę się tu z niejakim wstydem przyznać, że gdyby był mój, nie powstrzymałabym ciekawości i mimo, że nie ryzykowałabym łączenia go z pobratymcami (nawet, jeśli łączenie jako takie by się powiodło, to potem żyłabym w ustawicznym napięciu...), to jednak co pewien czas dawałabym mu np. kawałek porządnie przesiąkniętego zapachem innych samców polarka, obserwowałabym reakcję by widzieć czy i jak się ona (reakcja) zmienia. Wspominałam już o Cholerku- on, gdy dorwał się do rzeczy Jędruli- wpadał w szał wyrzucania, targania i w ogóle „oczyszczania przestrzeni” – było to trochę dziwne, bo przecież całe mieszkanie pachniało nimi obydwoma i to nie robiło wrażenia; wyżywał się tylko na „osobistych” rzeczach Jędrulki...
W każdym razie, z zapartym tchem czekam, co też z tego ślicznego gó*** wyrośnie

, a póki co, wycałuj dziada.