i ja się podłącze do tego tematu
pewnie niektórzy z Was pamiętają jak pisałam o kłopotach z Tofciem i Kropką.
Niestety Kropka miał bardzo przykry wypadek ;( nie wiem jak on to zrobił - 8 milionów razy skakał z parapetu na szafkę nocną i ten jeden raz mu nie wyszło ;( nie wiem czy się pośliznął czy zaczepił o firankę... skutek tego był taki, że trzymałam Kropkę na rekach, a za chwilę leżał na szafce ze złamanym kręgosłupem
powiedziałam sobie, że już nie chcę żadnego ogona i w ogóle (na pewno to znacie) i gdzieś po dwóch dniach zjawia się moje Kochanie i trzyma pudełko a w pudełku piękny niebieski husky... Gucio został kupiony za 12 zl w Kakadu na Ostrobramskiej
Nie byłam przygotowana na powtórne łączenie, nawet nie mam drugiej klatki, ale jakoś poszło bezproblemowo. Przynajmniej tak to wyglądało...
Tofik się zrobił potworny. Nie dość, że małemu dokucza, to jeszcze na mnie się rzuca. Zabiera małemu jedzenie, gryzie go, gryzie mnie, dominacja nic nie pomaga. Gucio się zaszył w domku i prawie wcale z niego nie wychodzi. Są momenty - tak jak np dzisiaj przy wymianie ściółki najpierw na mnie parskał i syczał, potem mnie ugryzł a za chwilę się przytulał i rozkładał do miziania. Tak jak na niego patrzę to boję się, że chłopakowi chyba coś się w główce porobiło, tym bardziej, że był przy śmierci Kropka.
I teraz moje pytanie - ile w Warszawie kosztuje kastracja i czy jest jakaś lecznica gdzie można by zostawić ogona do czasu jako takiego wyleczenia?
Nie mam drugiej klatki i nie bardzo miałabym gdzie trzymać Tofcia przez ten pierwszy okres, a nie chciałabym, żeby coś mu się stało. Czy w ogóle jest taka możliwość i ile by to kosztowało?
Jak coś wiecie na ten temat to byłabym wdzięczna za info.
Ps. może ktoś kto bywa w Oazie coś wie na ten temat, bo o ile pamiętam oni tam chyba mają takie warunki