Przyjęłam go od chłopaka z mojej ulicy. Kupił go i oddał mi.. Tego samego dnia. (!)
Dlaczego?
"Głupi jakiś. W dodatku gryzie, syczy i sra"
Więc postanowiłam wziąć malucha, i dołączyć go do moich chłopaków. wahałam się jednak bo podobno był "agresywny"...
Obawiałam się pogryzionych palców, i zniszczonej psychiki do końca życia.
Bynajmniej.
Szczur był na początku bardzo przerażony, ale szybko zaczął domagać się kontaktu z Wirusa Kwaska i Omleta. Stał się ulubieńcem Kwaska i Wirusa, za to Omlet, dotąd najmłodszy dzieciaczek w stadzie został usunięty na boczny tor, więc zaczął powodować zatargi w stadzie, i na koniec wyniósł się na górne piętro na stałe. W końcu chyba uznał że wali taką robotę, bez żarcia i poidełka, w dodatku odizolowany. Więc musiał jakoś przełknąć to że już nikt się nim nie zajmuje, i że teraz ma takie samo prawo oberwać po garnku jak Wirus i Kwasek. Mozzarella nadal zajmuje boczny róg w klatce, ale za to z trzema szczurzymi futerkami przytulonymi do siebie.
Co najlepsze: Mozzarella po tygodniu, dwóch zaczął pokazywać że ma :
a) takie samo prawo korzystać z miski pierwszy.
b) wykopać z koszyka innego szczura który akurat tam przebywa.
c)Pierwszy dostawać smakołyk który daje im w drzwiach klatki (Naturalnie, zasada obowiązywała jak w stołówce- kolejka. I wszyscy musieli jakoś znieść to że czasem mogą być ostatni i nawet czasem nic nie dostać, kiedy inny szczur w przypływie chciwości porwał swoją i jego porcje) co czasem wymagało skoków na pyszczek innego domownika.
Oczywiście reszta nie protestuje. Mozzarelli dostanie się zapewne jak podrośnie, i to ze zdwojoną siłą..
