mały boroczek z warszawskiego zoologika - wiem, proszę mnie nie skalpować - pojawił się w pokoju w listopadzie. nieziemskie stworzenie, wejdzie wszędzie, nadpobudliwy, zaczepny, no i mały kradziej - jedzenia głównie. jak jestem na niego zła, to udaje głupa i patrzy na mnie jak na kupkę trocin. miał małe problemy z uszami, pewnie wyciągnięte ze sklepu.
Cezar aka Szczepan
po długich a ciężkich walkach ze współlokatorkami przyszła nowa obszerniejsza klatka, i w tym samym dniu dostałam malutkiego albinoska. przeraził mnie na początku - zamknięty w sobie, nie chce jeść, pić, ma wszystko gdzieś. na Bogusława patrzył z pogardą i chodził z majestatycznie podniesionym łebkiem. lubi ciepło, jogurt, innych szczurów nie chce. Cezar panuje na piętrze, Boguś na parterze.
jedyne, co ich łączy to zamiłowanie do jogurtów wszelakich jedzonych z palca:
no i jeden i drugi mają niestety naturę podróżnika...
ostatnio kupki znalazłam w zamkniętej (!) torbie na komputer.