Tili: zależy.
w tym szpitalu, gdzie leżałam, dziecko jest cały czas z mamą, ale personel pomaga w czasie, gdy mama nie może się prawie ruszać. kąpią, przewijają, smarują spirytusem pępek, przebierają jakby coś...
piszesz "Dziecko ją odwiedzało nakarmione" - aha, a kto je karmił i czym? ja np karmiłam piersią i nie pozwoliłabym na inne dokarmianie.
w tej super klinice dziecko było czymś w rodzaju maskotki? jak masz ochotę, to ci damy do zabawy? ciekawe, co się potem działo w domu. kto jej tam przewijał, karmił i usypiał? roboty?
poza tym jak tylko zabierano mi dziecko nawet na 5 minut, ba, nawet na jedną - chciało mi się płakać, bo nie mogłam znieść nawet chwili bez maluszka. w WC za nim tęskniłam. i serio nie mogę zrozumieć mam, które oddają maluchy na noworodkowy, bo "muszą się wyspać". przecież to każda komórka w ciele boli, jak takiego zabiorą................... ja nawet prawie nie korzystałam z łóżeczka - maluch ciągle spał koło mnie. nie umiałam go wypuścić z rąk. przez dwie doby spałam może z 3 godziny łącznie - bo nie mogłam przestać się w niego wpatrywać.
umarłabym, gdyby moje dziecko przynoszono mi czasami. siedziałabym pod drzwiami jego pokoju i płakała. też mi komfortowa klinika
to, co Ania mówi o porodzie i ostatnim miesiącu, to prawda.
ale w trakcie myślałam, że umieram. uśmiejecie się, ale od czasu porodu boję się umrzeć. coś pęka, coś napiera, wszystko boli, i nie ma ucieczki, to musi dojść do końca.......
a tu następny się szykuje
na szczęście drugi jest ponoć łatwiejszy. jest opcja, że tym razem nic mi nie pęknie
postaram się też ponownie urodzić w wodzie - woda jest super. polecam, jeśli gorące kąpiele cię relaksują
mniej bolą skurcze.