Panienki śliczne są faktycznie , a my dziękujemy za gratulacje
Ociawia , cieszę się że są u nas i nie wyobrażam sobie ich rozdzielenia .
Wczoraj znowu nas wzruszyły swoim wzajemnym oddaniem – wieczorem po powrocie do domu zastałam w pokoju trzy biegające radośnie panny i rozanieloną rodzinę

. W pewnym momencie Czarnulka , którą chucie pomału opuszczają , nieco zniecierpliwiona odepchnęła tylną łapką podążającą za nią jako ten wierny cień Finlandię , a następnie położyła ją na plecki i przytrzymała łapkami . Na to pędem nadbiegło niebieskie chucherko , stanęło na nóżki i tymi swoimi malutkimi łapeczkami zaczęło „boksować’ dwa razy większą od siebie dominatorkę .
A kiedy ktoś zajmuje się bliżej niebieściakiem , z kolei Fini leci z niepokojem sprawdzić , czy nikt nie krzywdzi Martinki.

Są bardzo za sobą i rozdzielone bardzo by to przeżywały.
Wczoraj też na neutralnym gruncie doszło do spotkania Dżumy i Martini

; obwąchując się wzajemnie tu i tam dreptały po stole , ale kiedy mała wbiegła mężowi na ramię , agutkowa paskuda myknęła w ślad za nią i niewiele myśląc przydusiła ją pyskiem do męskiego bicepsa ( w końcu to był biceps jej pana i niby czemu jakaś obca miałaby się tam pałętać?!)
Grzmiąc wywróciłam świat Dżumy do góry nogami i zaraz potem wylądowała za drzwiami , a nowi domownicy dostali po kawałeczku jogurtowego dropsa ; okazało się przy tym , że Fini wyjmuje z palców delikatnie podobnie jak Czarnulka , natomiast Martini energicznie niczym Dżuma ; właściwie to bierze prawie z palcem ( i chowa za pufę)

. Chciałabym ją podtuczyć , ale ona jest ciągle bardzo zabiegana , a potem odłożone jedzonko ląduje zapewne w brzuszku koleżanki

.