Hanna i Vega
Moderator: Junior Moderator
Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Re: Hanna i Vega
Moze to byc ropien, ale rownie dobrze moze byc i inne dziadostwo... czego oczywiscie nie zyczę...]
Lepiej się upewnić u weta.
zdrowka "Laleczkom":D
Lepiej się upewnić u weta.
zdrowka "Laleczkom":D
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Re: Hanna i Vega
Co nowego u nauszników? Jak tam guzek Vegi? U jej mamy ten nieoperacyjny guz jakby się zatrzymał, przestał rosnąć, a i sama matrona czuje się znacznie lepiej także radość w moim stadku. Może jakieś fotki?
Moja najcudowniejsza rodzinka : Szczurek i Szczurka ( rodzice) oraz Kropka, Inka, Gratka (córki). Kropka odeszła 26.12.09r; Szczurka zm. 5.03.2010r; Gratka opuściła nas 28.05.2010r; Inka zm. 09.08.2010r;Tatuś Szczurek odszedł 20.08.2010r
Na zawsze w sercu
Na zawsze w sercu
Re: Hanna i Vega
Niestety, "ropień" Vegi okazał się być gruczolakiem.
Poszłam do doktora Piaseckiego. On, uśmiechnięty, pyta: "Co mamy?" Odpowiadam z całą stanowczością i przekonaniem (po obejrzeniu miliona zdjęć ropni, rozmowach z ludźmi na ten temat): "Szczurek z ropniakiem." Pan Wet: "Zobaczmy". Otwieram transporter, wychyla się Vega, Pan Wet bierze ją na ręce i oznajmia: "Ale to nie jest ropień. To gruczolak." Wbiło mnie w posadzkę, patrzyłam chwilę na niego jak na najprawdziwszego wariata, zastanawiając się, co on mi wpiera. Zaczął mi tłumaczyć, co to takiego, a ja nie byłam w stanie odpowiedzieć na najprostsze pytania. Zaciskałam tylko zęby, żeby się nie rozpłakać.
Jutro o 17:00 operacja. Ma potrwać godzinę. Dr Piasecki zapewnił mnie, że nie mam się martwić o jej powodzenie, bo Vega to silny i zdrowy (poza tym), szczur. Będę tylko musiała dobrze pilnować, żeby potem się nie przeziębiła, bo okres pooperacyjny jest bardzo ciężki dla szczura w tym wieku (Vega w czerwcu skończy dwa latka).
Wytrzymałam bez płaczu do wyjścia z kliniki. Wiem, że powinnam być silna, ufam temu człowiekowi, ale mimo wszystko umieram ze strachu. Guz nie jest duży, więc to chyba dobrze.
Proszę, mocno trzymajcie kciuki.
Zdjęcia (kabi, przepraszam, że dopiero teraz):
Poszłam do doktora Piaseckiego. On, uśmiechnięty, pyta: "Co mamy?" Odpowiadam z całą stanowczością i przekonaniem (po obejrzeniu miliona zdjęć ropni, rozmowach z ludźmi na ten temat): "Szczurek z ropniakiem." Pan Wet: "Zobaczmy". Otwieram transporter, wychyla się Vega, Pan Wet bierze ją na ręce i oznajmia: "Ale to nie jest ropień. To gruczolak." Wbiło mnie w posadzkę, patrzyłam chwilę na niego jak na najprawdziwszego wariata, zastanawiając się, co on mi wpiera. Zaczął mi tłumaczyć, co to takiego, a ja nie byłam w stanie odpowiedzieć na najprostsze pytania. Zaciskałam tylko zęby, żeby się nie rozpłakać.
Jutro o 17:00 operacja. Ma potrwać godzinę. Dr Piasecki zapewnił mnie, że nie mam się martwić o jej powodzenie, bo Vega to silny i zdrowy (poza tym), szczur. Będę tylko musiała dobrze pilnować, żeby potem się nie przeziębiła, bo okres pooperacyjny jest bardzo ciężki dla szczura w tym wieku (Vega w czerwcu skończy dwa latka).
Wytrzymałam bez płaczu do wyjścia z kliniki. Wiem, że powinnam być silna, ufam temu człowiekowi, ale mimo wszystko umieram ze strachu. Guz nie jest duży, więc to chyba dobrze.
Proszę, mocno trzymajcie kciuki.
Zdjęcia (kabi, przepraszam, że dopiero teraz):
W domu malował rysunki szczytów gór ze sobą na samym szczycie..
Za Tęczowym Mostkiem: Tiili, Hanna, Vega, Tova, Vinga, Siggy i Nymeria. :*:*:*:*:*:*:*
Za Tęczowym Mostkiem: Tiili, Hanna, Vega, Tova, Vinga, Siggy i Nymeria. :*:*:*:*:*:*:*
Re: Hanna i Vega
Trzymamy mocno wszystkie kciuki. Będzie dobrze!
Jutro po operacji koniecznie napisz jak się czuje Vega.
Jutro po operacji koniecznie napisz jak się czuje Vega.
Dorotkowe prosiaki:Kiwający siusiumajtek oraz Kozackie jagniątko plus kot Mufek.
za TM Julka, Frutka, Odinka, Niunia, patyczak Kijusia i kocur Puchacz (*)...
Żółwik Tuptuś u Muchy.
za TM Julka, Frutka, Odinka, Niunia, patyczak Kijusia i kocur Puchacz (*)...
Żółwik Tuptuś u Muchy.
Re: Hanna i Vega
Trzymam kciuki za Vegę- będzie dobrze, skoro dr Piasecki jest dobrej myśli to na pewno będzie w porządku.
A przy okazji- u mnie szaleje Tobba. Fascynacja tą samą sagą jak sądzę
A przy okazji- u mnie szaleje Tobba. Fascynacja tą samą sagą jak sądzę
Re: Hanna i Vega
Trzymamy mocno kciuki wraz z Tatuśkiem i siostrami. Wet ma rację. Na zdjęciach widać, ze Vega jest silną, zdrową i bardzo zadbaną szczurzycą. Myślę, że wszystko będzie już dobrze po operacji. Gratka do tej pory jest w świetnej formie po takim wycinaniu guza, a w końcu z Vegą to siostry Mimo wieku Vega jest widać w świetnej formie, trzyma linię, więc na prawdę bądź dobrej myśli. Te wszystkie cholerne guzy pojawiające się w rodzinie to niestety chyba po mamie, bo tatuś jak na razie (ponad dwuletni stateczny samiec) nigdy nie miał problemów z guzami. Jeszcze raz kciuki i uściskaj nauszniki
Moja najcudowniejsza rodzinka : Szczurek i Szczurka ( rodzice) oraz Kropka, Inka, Gratka (córki). Kropka odeszła 26.12.09r; Szczurka zm. 5.03.2010r; Gratka opuściła nas 28.05.2010r; Inka zm. 09.08.2010r;Tatuś Szczurek odszedł 20.08.2010r
Na zawsze w sercu
Na zawsze w sercu
Re: Hanna i Vega
Już po operacji. Nie było komplikacji, wszystko jest w porządku.
Po Vedze widzę, że jest obolała i mam nadzieję, że nie potrwa to długo.
Dziękuję Wam za wsparcie i dobre słowa.
Niestety, jestem w stanie napisać tylko tyle, może jutro dodam więcej/
Dziękuję!
Po Vedze widzę, że jest obolała i mam nadzieję, że nie potrwa to długo.
Dziękuję Wam za wsparcie i dobre słowa.
Niestety, jestem w stanie napisać tylko tyle, może jutro dodam więcej/
Dziękuję!
W domu malował rysunki szczytów gór ze sobą na samym szczycie..
Za Tęczowym Mostkiem: Tiili, Hanna, Vega, Tova, Vinga, Siggy i Nymeria. :*:*:*:*:*:*:*
Za Tęczowym Mostkiem: Tiili, Hanna, Vega, Tova, Vinga, Siggy i Nymeria. :*:*:*:*:*:*:*
Re: Hanna i Vega
Cieszymy sie, że wszystko przebiegło dobrze.
Kciukamy nadal, żeby nie bolało, i czekamy na reszte wiadomości.
Kciukamy nadal, żeby nie bolało, i czekamy na reszte wiadomości.
Dorotkowe prosiaki:Kiwający siusiumajtek oraz Kozackie jagniątko plus kot Mufek.
za TM Julka, Frutka, Odinka, Niunia, patyczak Kijusia i kocur Puchacz (*)...
Żółwik Tuptuś u Muchy.
za TM Julka, Frutka, Odinka, Niunia, patyczak Kijusia i kocur Puchacz (*)...
Żółwik Tuptuś u Muchy.
Re: Hanna i Vega
Tak się cieszę ! Kciuki się przydały Vega to mały terminator, wszystko zniesie. Podejrzewam, ze w ciągu paru dni dojdzie do siebie na tyle, by móc znów rozrabiać. Oby to był koniec guzowatości u Vegi i w rodzince.
Moja najcudowniejsza rodzinka : Szczurek i Szczurka ( rodzice) oraz Kropka, Inka, Gratka (córki). Kropka odeszła 26.12.09r; Szczurka zm. 5.03.2010r; Gratka opuściła nas 28.05.2010r; Inka zm. 09.08.2010r;Tatuś Szczurek odszedł 20.08.2010r
Na zawsze w sercu
Na zawsze w sercu
Re: Hanna i Vega
Obiecałam relację.
We wtorek od rana byłam na praktykach. Szczęście, że miałyśmy mnóstwo roboty (podróż tramwajem z trzydzieściorgiem rozbrykanych sześciolatków to nie lada wyzwanie), więc jakoś tak nerwy mnie mocno nie trzymały. Czułam, że jak wrócę do domu, rozpłaczę się, ale liczyłam, że akurat przed wyjściem do Pana Weta, będę już na tyle spokojna, żeby odpowiednio przygotować Vegę.
Ale przyjechała do mnie przyjaciółka, która siedziała ze mną do wieczora, pojechała do kliniki i cały czas podtrzymywała na duchu. Gdyby nie ona i podwójna melisa, umarłabym ze strachu.
Tymczasem Vega, rozbudzona, z zapałem wskoczyła do transportera, zakopała się w polarkach i spała. Kiedy ją przywiozłam, dr Piasecki akurat skończył operować króliczka. Zostawiłam malucha i ze łzami w oczach wybiegłam z kliniki. Olka cały czas mnie zagadywała, co było mi bardzo potrzebne.
Zanim weszłam po Vegę, półtora godziny później, stałam przed drzwiami i nie mogłam się zdecydować. W końcu pani praktykantka otworzyła drzwi i musiałam wejść. Vega już na mnie czekała, obudzona. Nie było komplikacji. Ze szczęścia znowu łzy stanęły mi w oczach. Wiem, że strasznie przeżywam, ale taka już jestem...
W domu otworzyłam transporter i zobaczyłam, że rana jest bardzo długa, Vega ma założonych bardzo wiele szwów. I było po niej znać, że cierpi. Ciężko oddychała, nie miała siły umyć sobie ogonka z krwi - a próbowała, co chwila piszczała z bólu. Jakiś czas później wypuściłam obie dziewczyny na łóżko. Hanna biegała jak wariatka, co jakiś czas wracając do Vegi, jakby upewniając się, że na pewno znów jej nie zabrałam. A Vega siedziała w miejscu, próbowała się kłaść, nadal bardzo ciężko oddychała, wzdychała i popiskiwała. W pewnym momencie podedzła do mnie i położyła mi zimną jak lód łapkę na nodze. Jakby prosiła mnie o pomoc. A ja nie mogłam niczego zrobić, żeby jej pomóc.
Noc spędziła w transporterze - bałam się, żeby Hannusia nie dobrała się do szwów. Chyba z trzy razy obudziłam się w nocy, żeby sprawdzić, co z Vegą. Ale wszystko było dobrze.
Rano okazało się, że wstrętny nausznik pozbył się pierwszego szwu i elegancko oblizał specyfik, którym rana była obsmarowana. Ogonek też był już czysty, a pierwszym, co szczur zrobił, po otworzeniu transportera, była ucieczka na łóżko, ze spektakularnym skokiem bez dotykania transportera.
Nie było ciężkiego oddechu, piszczenia, westchnień - wszystko było już dobrze. W czwartek idziemy na zdjęcie szwów - o ile będzie jeszcze co ściągać...
W przypadku Hanny było inaczej - po operacji nie zachowywała się, jakby ją cokolwiek bolało, dlatego byłam zdziwiona. Ale to też inne miejsce, przede wszystkim, inny szczur, a każdy znosi operacje inaczej.
Vega wyciągnęła sobie jeden albo dwa szwy dodatkowo, ale rana wygląda dobrze. Zrobiłam kilka zdjęć, później może wrzucę.
Jeszcze raz dziękuję za wsparcie.
Aha, zapłaciłam 80 złotych polskich - jakby ktoś był zainteresowany.
kabi, również mam nadzieję, że to koniec guzów.
We wtorek od rana byłam na praktykach. Szczęście, że miałyśmy mnóstwo roboty (podróż tramwajem z trzydzieściorgiem rozbrykanych sześciolatków to nie lada wyzwanie), więc jakoś tak nerwy mnie mocno nie trzymały. Czułam, że jak wrócę do domu, rozpłaczę się, ale liczyłam, że akurat przed wyjściem do Pana Weta, będę już na tyle spokojna, żeby odpowiednio przygotować Vegę.
Ale przyjechała do mnie przyjaciółka, która siedziała ze mną do wieczora, pojechała do kliniki i cały czas podtrzymywała na duchu. Gdyby nie ona i podwójna melisa, umarłabym ze strachu.
Tymczasem Vega, rozbudzona, z zapałem wskoczyła do transportera, zakopała się w polarkach i spała. Kiedy ją przywiozłam, dr Piasecki akurat skończył operować króliczka. Zostawiłam malucha i ze łzami w oczach wybiegłam z kliniki. Olka cały czas mnie zagadywała, co było mi bardzo potrzebne.
Zanim weszłam po Vegę, półtora godziny później, stałam przed drzwiami i nie mogłam się zdecydować. W końcu pani praktykantka otworzyła drzwi i musiałam wejść. Vega już na mnie czekała, obudzona. Nie było komplikacji. Ze szczęścia znowu łzy stanęły mi w oczach. Wiem, że strasznie przeżywam, ale taka już jestem...
W domu otworzyłam transporter i zobaczyłam, że rana jest bardzo długa, Vega ma założonych bardzo wiele szwów. I było po niej znać, że cierpi. Ciężko oddychała, nie miała siły umyć sobie ogonka z krwi - a próbowała, co chwila piszczała z bólu. Jakiś czas później wypuściłam obie dziewczyny na łóżko. Hanna biegała jak wariatka, co jakiś czas wracając do Vegi, jakby upewniając się, że na pewno znów jej nie zabrałam. A Vega siedziała w miejscu, próbowała się kłaść, nadal bardzo ciężko oddychała, wzdychała i popiskiwała. W pewnym momencie podedzła do mnie i położyła mi zimną jak lód łapkę na nodze. Jakby prosiła mnie o pomoc. A ja nie mogłam niczego zrobić, żeby jej pomóc.
Noc spędziła w transporterze - bałam się, żeby Hannusia nie dobrała się do szwów. Chyba z trzy razy obudziłam się w nocy, żeby sprawdzić, co z Vegą. Ale wszystko było dobrze.
Rano okazało się, że wstrętny nausznik pozbył się pierwszego szwu i elegancko oblizał specyfik, którym rana była obsmarowana. Ogonek też był już czysty, a pierwszym, co szczur zrobił, po otworzeniu transportera, była ucieczka na łóżko, ze spektakularnym skokiem bez dotykania transportera.
Nie było ciężkiego oddechu, piszczenia, westchnień - wszystko było już dobrze. W czwartek idziemy na zdjęcie szwów - o ile będzie jeszcze co ściągać...
W przypadku Hanny było inaczej - po operacji nie zachowywała się, jakby ją cokolwiek bolało, dlatego byłam zdziwiona. Ale to też inne miejsce, przede wszystkim, inny szczur, a każdy znosi operacje inaczej.
Vega wyciągnęła sobie jeden albo dwa szwy dodatkowo, ale rana wygląda dobrze. Zrobiłam kilka zdjęć, później może wrzucę.
Jeszcze raz dziękuję za wsparcie.
Aha, zapłaciłam 80 złotych polskich - jakby ktoś był zainteresowany.
A jakże! Moja wcześniejsza malutka miała na imię Tiili. A Hanna i Vega miały mieć towarzyszkę, ale musiałam zrezygnować, póki co, z doszczurzania, ze względu na to, że studiuję, mieszkam zasadniczo w dwóch miastach i nie mam zbyt dużo miejsca na większą klatkę. Ale maluch miał mieć na imię Tova.pazurek89 pisze:A przy okazji- u mnie szaleje Tobba. Fascynacja tą samą sagą jak sądzę
kabi, również mam nadzieję, że to koniec guzów.
W domu malował rysunki szczytów gór ze sobą na samym szczycie..
Za Tęczowym Mostkiem: Tiili, Hanna, Vega, Tova, Vinga, Siggy i Nymeria. :*:*:*:*:*:*:*
Za Tęczowym Mostkiem: Tiili, Hanna, Vega, Tova, Vinga, Siggy i Nymeria. :*:*:*:*:*:*:*