Śmietnik :D / Prawie SB

[Kameliowa]

Jak forum nie działało, to ja tak miałam z wiedźminem- tom dziennie.

[Jessica]

ale to zycie jest... ciagle cos nie? przynajmniej u mnie tak jest

[Kameliowa]

life sux

[Jessica]

ej a ja bede żoną LaCoki ! nareszcie wyszlo dla mnie slonce zza chmur

[Kameliowa]

Ja mam podobną wizję świata co doktor House.

[igig]

DK! ,,wszyscy kłamią'' co nie?

[Kameliowa]

wszyscy kłamią, życie jest wredne, związki są bez sensu, ludzie się nie zmieniają i tak naprawdę wszyscy są nieszczęśliwi, a Ci co sądzą, że są szczęśliwi albo się mylą/są niedoinformowani albo kłamią.

[lavena]

No to ja chce być cały czas niedoinformowana

[Kameliowa]

ta...

Jak to się mówi.
Optymista sądzi że życie stoi przed nim otworem. Pesymista wie jaki i który to otwór.....

[lavena]

Optymista sądzi że życie stoi przed nim otworem. Pesymista wie jaki i który to otwór.....

Aha widziałam na demotach, 15 min się z tego hasła śmiałam.

Cóż.. są wzloty i upadki, ja teraz jestem na górce ale nie da się być na niej wiecznie więc się z tym liczę. Ja sobie zawsze powtarzam że jak już się opadnie na samo dno to przynajmniej jest się od czego odbić

[Kameliowa]

Optymista sądzi że życie stoi przed nim otworem. Pesymista wie jaki i który to otwór.....

Aha widziałam na demotach, 15 min się z tego hasła śmiałam.

Cóż.. są wzloty i upadki, ja teraz jestem na górce ale nie da się być na niej wiecznie więc się z tym liczę. Ja sobie zawsze powtarzam że jak już się opadnie na samo dno to przynajmniej jest się od czego odbić

Ten demot mam na tapecie teraz

[Kameliowa]

edit:

a w zasadzie to od momentu kiedy go zobaczyłam

[Rhenata]

częstoziewusie są sponsorem forum

[Jessica]

Ja sobie zawsze powtarzam że jak już się opadnie na samo dno to przynajmniej jest się od czego odbić

w sumie racja

[sr-ola]

sto lat dla Sr-Oli!

O fiu fiu, wery wery senkju Sołzo! Naprawdę mi miło

Poznajcie ćwiarteczkę mnie

Pamiętacie może swoje najgorsze urodziny w życiu? Bo cały dzień o tym myślałam.. ciągle chodziło mi po głowie, że dziś jest ten dzień. Dałam się zamknąć w kuchni. Wstałam o 8 (choć mam dzień wolny i normalnie spałabym do 13, tak jak kocham; no i cały tydzień wstawałam o 5)) i dopiero teraz tak naprawdę usiadłam. Z kuchni wyszłam o 16 z łupaniem w plecach. I przykrym uczuciem, że w moje urodziny robię coś, czego ze szczerego serca nie znoszę- gotuję. W imię czego? Moich urodzin.. A potem martwiłam się, że czegoś brakuje, że coś nie smakuje...

Marzyłam o tym, żeby zaszyć się pod kocykiem z najnowszym Kingiem, może wyskoczyć do kina na jakiś odmóżdżacz...

... po czym przypomniałam sobie urodziny ok. 4 albo 5 lat temu (pierwszy rok studiów). Całe przebeczałam. Dzień wcześniej rzucił mnie mój pierwszy chłopak. I stwierdziłam, że tamto było gorsze (bardzo mocno kopnął mnie wtedy w tyłek- w przenośni oczywiście).