Wczoraj 11 czerwca chlopaki przeszli operacje- kastracje jak jak wczesniej wspominalam. Bylo strasznie- najpierw chcieli uciec z kartonu wygryzajac potezna dziure a pozniej te okropne piski jakby byli powoli rozrywani

no i za kazdym razem uciekali do pana ktory ich zabral z domu(mojego chlopaka) z drugiej strony pani doktor byla zdumiona ze sa to takie okazy zdrowia- duze(jeden 450g drugi 420g) zdrowe zeby, ladna siersc
zabieg nie trwal tyle co wybudzanie- sadzilam ze szybciej to bedzie sie dzialo i wsumie sie podzialo bo po 3 godzinach uslyszelismy ze jesli nie chcemy zostawic ich na obserwacji to mozemy zabrac chlopakow do domu pod warunkiem ze co 15min bedziemy zakraplac im oczka i dzwonic gdyby cos sie dzialo... nie sadzilam ze przez to wybudzanie bedzie tyle problemow- Baltuś po 6godz zaczol sie poruszac a kolo 8godz juz nie chcial zeby mu zakraplac oczy, z Altkiem bylo gorzej albo gorzej znosil wyburzanie bo przez 8 godz byl bezwladny,przez pewien czas myslelismy ze stracil oczko- ze mu wyschlo ale duza ilosc kropel poprawila jego stan, po 10godz dostal drgawek i byl blisko hipotermii, jak odzyskiwal przytomnosc zaczol szukac swojego hamaczka i tam tez dostal butelke z ciepla woda i okryty szmatka tak samo jak Baltek. W dzien duszno, goraco a w nocy lodowato wiec nie malo sie napilnowalismy choc przez noc pilnowal moj chlopak bo mnie zwalilo z nog doslownie
Dzis chlopaki dostali pierwsza dawke antybiotyku i o dziwu obylo sie bez problemu z podawaniem- skruszona tabletke z woda sami zlizywali z talerzyka( odpukac) za to zaczeli startowac do siebie i przy kazdej probie polaczenia sycza warcza na siebie
Mam nadzieje ze bedzie wszystko dobrze i szybciutko wroca do zdrowia a jak narazie to im chyba znowu butelki z ciepla woda dam bo chlodno sie robi