no i stało się.......................
dostałam w piątek cynk o pracy więc pojechałam. Praca kończyła się o 22 więc miałam zostać na noc w Gliwicach i dziś wrócić.
I o północy telefon od taty "szczury uciekły". No kurka jak to uciekły?!
okazało się że Klucha oczywiście była prowodyrką całej akcji, poprzegryzała plastikowe karmniki które były przyczepione w klatce i zwiała... Sidia oczywiście z nią

Tylko Nancy - ten szczur jest chyba koniem... tamte hasały dobre pół godziny a ta siedziała w klatce i nie wiedziała co się dzieje

w każdym razie rodzice ładnie mi tu zastawili a ja dziś z samego rana wróciłam i zastałam total

ubrania porozciągane na całym łóżku, opakowanie kaszki rozgryzione a na łóżku usypana ściecha jak z amfetaminy

wata z pana psa (maskotka) rozwleczona.... a Klucha cała zadowolona i patrzy na mnie wzrokiem "patrz jaka jestem fajna i mądra - udało mi się wyjść. Daj łakocia w nagrodę"

Zabezpieczyłam klatkę tak że już nie ma szans na ucieczkę (tak mi się wydaje

) i powinno być już dobrze.
Kukiś wykazuje coraz większe adhd, Bahiru jest małym leniuchem. Chociaż małym to eufemizm... chłopaki rosną w oczach! Mam wrażenie że są raz tacy jak tydzień temu kiedy przyjechali...
właśnie - dziś mija tydzień
