wieści...
zdjęć nadal wrzucać nie mam jak. na razie przyjechałam do warszawy-
rodzice mają gości a ja sobie mogę posiedzieć z lampką wina przy komputerze.
jutro postaram się wpaść do Mal na sggw- jednak priorytetem będzie wyjazd do dr. Jałonickiej.
Mu jest w stanie kiepskim...dziś ją znalazłam z całym brzuszkiem sklejonym karotką, którego nawet nie próbowała sczyścić.
mam nadzieję, że się uda dr. Jałonickiej ją obejrzeć, do dra. Kurskiego jesteśmy umówione na 22 maja, wiec na rzie chodzi o oględziny i kolejną dawkę sterydu.
dziękujemy za kciuki. potrzebujemy. potrzebujemy!
wybaczcie, że tak rzadko tu zaglądam. wybaczcie za moje lakoniczne pisanie.
Ivciu- ja pomiędzy walką i powtarzaniem sobie "uda się uda" też popłakuję.
popłakuję, bo więcej łez już chyba nie mam. pozostało mi jedynie uczucie "piekących nagle oczu" czy to w tramwaju, autobusie, w oknie, w pracy ...gdziekolwiek...
staram się na siłę czasem zająć czymś innym, uciec z pokoju, by odetchnąć na chwilę i zaczerpnąć głębokimi haustami optymizmu z powietrza.
ale w końcu ciągle wracam, wracam by przygarnąć tą kruszynkę, która przecież potrzebuje mojego ciepła.
wybaczcie za lakoniczność. uciekam.
bądźcie z nami
